niedziela, 19 grudnia 2021

"Wigilijne opowieści" - Zbiór opowiadań różnych autorów




Fajnie, że czasami można kupić opowiadania świąteczne. Czasami te zbiory są ciekawe, a czasami są nudne. Każdy znajdzie w nich coś dla siebie. To co jest złe w opowiadaniach, to to, że są krótkie i często czytając chciałoby się daną historię zgłębić bardziej.

W tym roku takim zbiorem jest książka "Wigilijne opowieści", którą mam możliwość przeczytać dzięki empikGo.

Postaram się krótko opowiedzieć o opowiadaniach. Jest ich dwanaście i napisane są przez polskich autorów. 

Pierwsze opowiadanie jest piękne. Jest smutne i wzruszające, ale jest piękne. Tomasz Betcher i jego "Ostatnia Gwiazdka" jest czymś pięknym. Zbyt dużo tego słowa na "p", ale naprawdę czytając książkę człowiek chce wiedzieć czemu dzieje się to co się dzieje i jaki będzie koniec. Czy to co się dzieje na ławeczce to wytwór wyobraźni czy nie. Jedynie szkoda, że końcówka nie została jeszcze rozwinięta chociaż na jedną lub dwie strony.

Drugie opowiadanie natomiast napisane przez Milenę Wójtowicz "Śledzie że słoika" to nie do końca moja bajka jeśli chodzi o język. Styl i niektóre słowa są czasami nie w moim stylu. Samo opowiadanie takie sobie. Ale to co fajne to siła kobiet i pomoc. 

Alek Rogoziński "Sekretny składnik" i mega ciekawa historia z nutką kryminalną w tle. To historia, gdzie w pewnym momencie myślisz sobie, że: on je zabije, a tu niespodzianka. Bardzo fajna.

Czwarte opowiadanie napisał Jacek Galiński a tytuł to"Karp się pani ożywił". Na myśl przychodzi mi coś śmiesznego, ale czy takie jest te opowiadanie? Nie będę ukrywać jest one dziwne. Naprawdę dziwne. 

Agnieszka Lis "Tajemnica na słodko" i nareszcie jak najbardziej świąteczne opowiadanie. Przygotowania do świąt w całej okazałości, od sprzątania po strojenie choinek i domu. Plus rodzina z kłótnią sióstr, miłość licealna (chyba to ten czas w ich nauce) i naprawdę miło się to czytało. Kolejny plus za dłuższe opowiadanie i zrozumiałe.

Karolina Głogowska "Wśród nocnej ciszy" to opowieść również o rodzinie, ale o trudniejszych relacjach. Tutaj nie ma miłych wspomnień, za to są dawne urazy, problemy i tajemnice. Ale w tym opowiadaniu jest też ukryte znaczenie, nasze czyny, myśli i to co się działo ma niestety odzwierciedlenie w życiu dzisiejszym.

Martyna Raduchowska "Wszelki duch" to opowiadanie, które przerwałam w połowie. Nie mój klimat.

Jagna Kaczanowska "Paczkomat" to piękna historia jak pewien problem z paczkomatem sprawił, że paczki zostały pomieszane. Sześć osób, sześć paczek i jeden paczkomat. Jedna chwila sprawiła, że te osoby muszą się spotkać, aby zamienić się paczkami. Najfajniejsze w tym wszystkim jest przypadek dwóch starszych pań, które kiedyś były przyjaciółkami a teraz znów się spotykają po wielu latach i ta przyjaźń znów się zaczyna. To jest piękne. 

Agnieszka Litorowicz-Siegert "Kłamstwo Emilii" - te opowiadanko było ciekawe, fajne i przyjemne. Warto je przeczytać :)

Magdalena Majcher "Rachunek sumienia" - to opowieść o byłym milicjancie, który w święta przypomina sobie lata wcześniejsze i zastanawia się nad życiem. To też opowiadanie które pokazuje jak ludzie z dawnego SB żyją na emeryturze. Bardzo fajne i miłe opowiadanie.

Katarzyna Berenika Miszczuk "Gdzie Mikołaj nie może... tam diabła pośle!" - to opowiadanie to też nie mój klimat.

Małgorzata Oliwia Sobczak "Cytrusy i migdały" - ostatnie opowiadanie było zaskakujące. Niby początkowo smutne, potem miłość a potem? Niespodzianka! Trup. Ciekawe, to trzeba przyznać.

Tak, jak wspomniałam na początku, wiele opowiadań w jednej książce to wielkie różnice jakościowo. Są opowiadania miłe i z chęcią do czytania, ale i są takie, których nie można skończyć, bo nie da się ich czytać.

Każdy lubi coś innego i dla każdego coś innego będzie miłe do czytania.


Poniższa notka od wydawcy:

12 opowiadań i 12 przepisów na popisowe świąteczne dania świetnych polskich autorów.

Ktoś zginie otruty barszczem wigilijnym, czyjaś paczka na święta zgubi się w paczkomacie, ktoś upuści karpia na tory tramwajowe, ktoś się nieszczęśliwie zakocha, do kogoś w zastępstwie Mikołaja przyjdzie diabeł, a ktoś inny odkupi swoje winy bohaterskim czynem. To wszystko w niesamowitym zbiorze wigilijnych opowieści okraszone smakowitymi przepisami pasującymi do treści opowiadań. Smakowite historie na każdy dzień adwentu.

wtorek, 14 grudnia 2021

Christina Lauren - "Miłość na święta"

 



"Miłość na święta" jest kolejną świąteczną książką w moim grudniowym dorobku czytelniczym. Czy są w niej święta? Bo przecież tego się spodziewamy, prawda? Tak, są. Ale wyglądają co chwilę inaczej. 

Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że główną bohaterkę poznajemy już 26 grudnia, czyli po świętach. Wstaje ona rano z pamięcią tego co zrobiła dzień wcześniej wieczorem po pijaku, a mianowicie Maelyn Jones całowała się w schowku z Theo, młodszym bracie Andrew. I wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że od ponad dziesięciu lat kocha się właśnie w Andrew. Niestety jako rówieśniczka Theo większość rodziny uważa, że to właśnie młodszego powinna wybrać i wtedy byliby rodziną.

Ale wróćmy do koligacji rodzinnych, bo to jest najważniejsze. W czasach studenckich było czterech przyjaciół: jej ojciec, Aaron (tato Andrew i Theo), Ricky (mąż Kyle'a) i Benny (kawaler) i dwie przyjaciółki: jej mama i Lisa (żona Andrew). Od czasów studenckich te cztery "rodzinki" spędzają wszystkie święta razem. Mimo, że każdy z nich teraz mieszka w innej części USA to koło 20 grudnia wszyscy przyjeżdżają do chatki Aarona i Lisy. To tutaj oni wszyscy cieszą się swoją obecnością, a dla młodych to jedyny czas gdy się widzą. To też jedyny czas gdy Maisie może podziwiać Andrew i nadal być pewna, że go kocha. Ale co on czuje do niej? Tego nie wie, bo nigdy nie dał jej żadnego znaku, a ona sama nigdy mu nie wyznała swoich uczuć. A żeby czuć się bezpiecznie to spędza czas z Theo.

I niestety ostatni wieczór i całowanie z Theo sprawia, że się delikatnie załamuje. A jest jeszcze gorzej, gdy Andrew mówi jej, że to widział. Gdy wyjeżdża jest załamana i prosi wszechświat o pomoc. W tym momencie uderza w ich samochód inny pojazd.

I co teraz?

Dziewczyna budzi się z krzykiem w samolocie w czasie lotu na święta. Jak to możliwe? Tego nie wie nikt. Nie może w to uwierzyć, podejrzewa śpiączkę, śmierć, guza mózgu. Stara się nie załamać, a nawet układa plan. Ma nadzieję, że może coś zmienić, chociaż nie wie co. Może liczyć tylko na przyjaciela taty. Benny bo to z nim ma najlepszy kontakt dowiaduje się jako jedyny, że już przeżyła te święta. Ale gdy chce za pierwszym razem coś zmienić to spada ze schodów. I znów budzi się w samolocie. Potem gdy w czasie bitwy na śnieżki krzyczy, że ta bitwa nie jest ich tradycją, to spada na nią gałąź ze śniegiem i znów zaczyna wszystko od nowa.

Maisie nie wie co to oznacza, więc postanawia robić w końcu to co chce. Mówić prawdę, powiedzieć Andrew że coś czuje do niego itd, itd. Postanawia być sobą, ale ma nadzieję na jakieś zmiany. 

Czy to się zmieni? Czy sprawi, że w końcu nie będzie już wracać do samolotu i od nowa przeżywać historię? Ale jak to zmienić, jaki jest klucz? 

Ta książka jest pełna ciepła i bardzo przyjemna. Jest jak to zwykle bywa ze świątecznymi prosta i miła do czytania, ale to grudzień, więc książki muszą być takie. Muszą dawać przyjemność, muszą być nadzieją dla czytelników. Muszą pokazywać, że czasami warto powiedzieć jakie ma się pragnienia i spełniać je, aby później nie żałować czegoś. Nie będę pisać co się dzieje w tej książce dalej, to co napisałam to tylko początek.

Warto ją przeczytać, bo jest bardzo przyjemna. Jeśli wieczorem potrzebujecie odpoczynku od świata i wszystkiego to ta książka się nadaje. Pierwszego wieczoru przeczytałam połowę. Czyta się ją szybko i później musiałam się pilnować żeby aż tyle nie czytać i mieć ją chociaż na kilka dni.


Poniższa notka od wydawcy:

Gorączka zimowej nocy.

Jedno świąteczne życzenie, dwóch braci i mnóstwo nadziei.

Nadszedł najpiękniejszy czas w roku - ale nie dla Maelyn Jones, która mieszka z mamą, nienawidzi swojej pracy i właśnie popełniła wielki błąd natury sercowej.

A najgorsze ze wszystkiego jest to, że to już ostatnie Boże Narodzenie, które Mae spędza z rodziną i przyjaciółmi w przytulnej chatce w Utah, którą tak uwielbia. W drodze powrotnej ze świąt dziewczyna cicho wypowiada życzenie adresowane do wszechświata, by pokazał, co ją uszczęśliwi. Nagle wszystko znika, a kiedy Mae się ocknie, będzie znów w drodze do Utah. Czy uda jej się znaleźć w sobie odwagę do zmian i wyzwolić się z nieprawdopodobnej pętli czasu?

Pełna magicznej świątecznej atmosfery i ciepłego humoru książka o mocy życzeń, poszukiwaniu miłości i swojego miejsca w świecie.

Prawie każdy, chociaż raz w życiu, chciał zatrzymać czas. Zwłaszcza w Święta.

piątek, 3 grudnia 2021

Karen Schaler - "I żyli długo i świątecznie"

 



To moja kolejna książka autorki Karen Schaler. W tamtym roku wyszedł jej debiut "Pierwsza taka gwiazdka" i była to idealna książka pełna świąt i magii związanej z tym okresem. Ta pozycja mimo, że jest podobna bo występuje tutaj również obóz gwiazdkowy i główna bohaterka też jest przeciwko świętowaniu, to jednak mamy troszkę inną bohaterkę, zajmującą się czymś innym i z innego powodu jedzie na taki obóz.

I to jest fajne, niby podobnie, ale jednak inaczej.

Dla Riley jest to obóz przetrwania, bo słowo świąteczny nie za bardzo chce jej przejść przez gardło. Od momentu śmierci jej taty, gdy miała 8 lat przestała wraz z mamą obchodzić je. Co roku wyjeżdżały na Hawaje, a potem gdy jej mama wyszła za mąż po raz drugi to Riley przestała z nią spędzać ten czas, rezerwując go na pracę i pisanie książek. Dziewczyna jest pisarką, a wcześniej była dziennikarką i reporterką. Teraz po wydaniu kilku bestselerów i niestety złej ostatniej pozycji, nie ma wyjścia i musi napisać świąteczną książkę, która ma wyjść na następne święta. To jej jedyna możliwość aby wydawnictwo nie zakończyło współpracy z nią. Nie ma wyjścia i musi zacząć kampanię świąteczną, wywiady, rozmowy i przede wszystkim obóz świąteczny z fanami.

Czy to się uda? Przede wszystkim Riley nawet nie wie od czego zacząć, ale ma nadzieję, że internet i fani pomogą poszukać jej jakiś temat. Ale najpierw wywiad w ogólnokrajowej telewizji. I ten wywiad to jest dla niej zło największe. Najpierw nie może wyjść z hotelu, potem nie może zatrzymać taksówki i ledwo udaje jej się zdążyć na wywiad, ale co najgorsze jest inny dziennikarz. Niestety w stresie wypowiada jedno złe zdanie, a mianowicie, że w życiu jej jest prawdziwa miłość. 

Te słowa sprawiają, że faktycznie jej prawdziwa miłość to słucha w telewizji i postanawia również odwiedzić obóz gwiazdkowy. 

Lecz za nim to nastąpi spędzi kilka dni w malowniczej wiosce w pensjonacie Christmas Lake Lodge w Górach Skalistych. Czekając na fanów i rozpoczęcie obozu Riley spędza czas z innymi. Luke syn właścicielki, Caylee, która jest dla niego jak przyrodnia siostra i Maryanne, zajmująca się kuchnią i wypiekami, no i oczywiście Kometek - pies. Te osoby sprawiają, że dotychczas zamknięta na święta dziewczyna zaczyna się otwierać, mimo, że tego nie zauważa.

A gdy przychodzi czas na to wszystko i wychodzi w pięknej czerwonej sukience przed wszystkich, podchodzi do niej trzech mężczyzn: Colin, Brendan i Tyler, jej dawne miłości w życiu. Czy da im szansę? Czy któryś z nich faktycznie jest jej wielką miłością? A może to wśród fanów będzie ktoś taki?

Ta książka jest wyjątkowa i naprawdę jest typowo świąteczna. Jest w niej to wszystko co szukamy w święta. Jest choinka, mikołaj, świąteczne piosenki, sweterki i śnieg. Są również marzenia i nadzieje, to czas gdy wszystko może się zmienić i to jest piękne. Ta książka śmieszy, ale i wzrusza. Pokazuje również jakie powinny być święta. A powinny być z rodziną i nawet jeśli coś kiedyś sprawiło, że się to nie udało to warto czekać na takie święta i przeżyć je chociaż raz. 

To już kolejny raz gdy cieszę się, że kupiłam książkę debiutantki z tamtego roku. Było warto. Trzeba zaznaczyć, że pisze ona scenariusze dla Netflixa i Hallmarku i mimo, że to są dość proste filmy to trzeba zaznaczyć, że książki są pełne pod każdym warunkiem.

Nie ma w nich nic prostego i łatwego. Są dość grube, ta ma 450 stron i długo się ją czyta. Może nie w jeden wieczór tylko w pięć w moim przypadku, ale sprawia to, że można się nimi rozkoszować o wiele dłużej niż innymi. I ja to kocham, bo nie ma odczucia, że czegoś brakuje. Mam nadzieję, że powstanie serial np dla netflixa na podstawie tych książek. Nie musi to być 10 odcinków, ale taki miniserial np 4-odcinkowy to byłoby coś fajnego.

Polecam z całego serca.




Poniższa notka od wydawcy:

Czasem jedno nieprzemyślane zdanie potrafi pociągnąć za sobą zaskakujące konsekwencje. Zwłaszcza wypowiedziane w telewizyjnym talk show przed milionową publicznością.

Gdy powieściopisarka Riley musi na wizji odpowiedzieć na nietaktowne pytanie, wpada w panikę. Choć nie cierpi opowiadać o swoim prywatnym życiu, wspomina o wielkiej miłości, która zainspirowała ją do stworzenia ostatniej książki.
Nieprzemyślana uwaga wywróci jej świat do góry nogami. Trzech byłych chłopaków Riley ogląda program i każdy z nich wierzy, że mowa właśnie o nim. Mężczyźni jadą za kobietą do górskiego pensjonatu, w którym Riley promuje powieść. Każdy chce odzyskać jej serce. I żaden nie przebiera w środkach.
Romantyczne kolacje, świąteczne randki – czas start! Gdy Riley wspomina kolejne związki, odżywają dawne uczucia, a kobieta staje w obliczu niełatwych pytań.
• Czy da się wskrzesić miłość, którą żywiliśmy do kogoś dawno temu?
• Czy warto wracać do relacji sprzed lat?
• Czy można kochać więcej niż jednego mężczyznę?

Gdy Riley zajrzy w głąb własnego serca, miłość sama ją odnajdzie. Czy w jej życiu będzie miejsce na szczęśliwe gwiazdkowe zakończenie?

Nowa powieść Karen Schaler opowiada o magii, która dzieje się, gdy zajrzymy we własne serca. I o tym, ze każdy z nas zasługuje, by żyć z kimś długo i… świątecznie.

wtorek, 30 listopada 2021

Richard Paul Evans - "Ulica Noel"




Jak każdego roku kupiłam książkę Evansa, chociaż co roku mówię sobie, że to ostatni rok. Książka, która została wydana rok temu "Świąteczny Nieznajomy" i z wcześniejszej Trylogii "Tajemnica pod jemiołą" były złe i to bardzo. Bardzo nudne i przewidywalne. Do tego ta miłość była po jednym spojrzeniu i to mi się nie podobało. Za szybko się działo wszystko i nie miało nic takiego, co by przyciągało. Ale tak bardzo przyzwyczaiłam się do jego książek, że co roku kupuję wszystko co wyda.

Ta książka jest inna. 

To czasy gdzie historia rozgrywa się w 1975 roku po wojnie w Wietnamie, gdzie zginął mąż głównej bohaterki. Teraz ona sama mieszka w małym miasteczku Mistletoe w Utah że swoim synkiem Dylanem. Jej życie jest samotne, po śmierci męża gdy dowiedziała się ze jest w ciąży musiała wyjechać od rodziny, bo nie mogli oni zaakceptować jej synka. Był czarny, a ona biała. Elle w czasach szkolnych zakochała się w ciemnoskórym chłopaku i po kryjomu wzięli ślub. Owocem ich związku był Dylan. Niestety mąż nie miał możliwości spotkania synka. 

Teraz ona sama daleko od rodziny wychowuje jak tylko może syna. Ale nie jest to proste. Nie miała pieniędzy zbyt dużo jak wyjeżdżała, samochód również nie jest w najlepszej kondycji, ale w tym właśnie małym miasteczku spotkała przyjaciół. Jedni dali jej pracę i przyjaźń, a inni po prostu byli. Mimo, że jej syn jest jedyną osobą o innym kolorze skóry to nie odczuwają zbytnio rasizmu. 

Aż do pewnego momentu. 

Właśnie w 1975 roku jej syn po przyjściu ze szkoły pyta się jej co oznacza bycie Murzynem, bo tak nazwał go kolega że szkoły. Inny moment to pobyt w restauracji i jedna z kobiet mówi: kto wpuścił te osoby. Tak naprawdę to ciężki czas dla rodzin takich jak Elle i jej syn. 

To też trudny czas dla samego chłopca, bo nie widzi on osób o takim samym kolorze skóry jak on sam, bo jest to zbyt małe miasteczko. Miłość matki i jego opiekunki sprawiają, że nie odczuwa, że jest inny. 

To, że wspominam o tym ma na celu pokazanie głównego plusa książki. To naprawdę inne czasy w jakich pisze autor. To czas gdy Ameryka się zmienia, ale w małych miasteczkach trwa to dłużej. 

Wracając do samej historii to poznajemy Elle, gdy znów ma problem z samochodem i musi odwiedzić warsztat. Okazuje się, że potrzeba kilku napraw, które będą dosyć drogie. Nowy pracownik w warsztacie mówi, że zajmie mu to z 2-3 dni. Trzeba zaznaczyć, że ten nowy pracownik to William i jest również czarnoskóry. 

Gdy Elle pomogła nowemu pracownikowi w jednym małym problemie, ten odwdzięczył się jej darmową naprawą i ten wątek zmienia wszystko. Chęć podziękowania mu sprawia, że zbliżają się do siebie. Okazuje się po pewnym czasie, że Wiliam był jeńcem wojennym właśnie w Wietnamie i był w niewoli kilka lat. Ma dużo przeżyć i sam mówi, że jest rozbity po tym wszystkim. Jeden moment zbliża tą dwójkę do siebie. W 1975 roku nikt nie wie, że istnieje coś takiego jak zespół stresu pourazowego i że pamięć może przywołać w każdym momencie coś strasznego. 

To też właśnie duży plus tej książki. Pokazanie jak osoby wracający z wojny zmagają się z własną psychiką. Koszmary, ich życie na wojnie w tym zabijanie, bycie jeńcem i trudny powrót do życia, to wszystko sprawia, że inaczej patrzymy na książkę. 

Sama historia poznania i szybkiej miłości pomiędzy dwoma bohaterami jest typowa dla autora. Bardzo szybko przechodzą oni ze zwykłej znajomości w miłość.

Ale to nie znaczenia. Naprawdę. 

Wątki poboczne dają tak dużo dobrego, bo to jest ważne o czym pisze autor, że nie patrzę już, że znów tak szybko się zakochują, tylko myślę, dlaczego ludzie patrzą inaczej na kogoś że względu na kolor skóry. 

Książka na wielki plus i cieszę się, że też jest dużo świąt. Oprócz święta dziękczynienia jest też grudzień, są światełka, choinka, jarmark i to mi się podoba. Bardzo. We wcześniejszej książce nie było magii świąt a tutaj jest. I dzięki temu można nią rozpocząć świąteczne czytanie. Gdyby tylko było jej więcej. Niestety znów jest z tych krótszych. pomiędzy rozdziałami puste kartki i duże litery. A szkoda, bo czasami trzy-cztery rozdziały więcej sprawiłyby, że nie byłoby tak szybko wszystko.

Polecam.


Poniższa notka pochodzi od wydawcy:

Czasami potrzeba ciemności, żeby ukazało się nasze światło.

Spotykają się na życiowym zakręcie, kiedy obydwoje stracili już wiarę, że coś dobrego może im się przydarzyć. Elle samotnie wychowuje synka, pracuje na dwie zmiany w przydrożnym barze i ledwo wiąże koniec z końcem. William dopiero co zamieszkał w ich miasteczku i od razu wzbudza zainteresowanie wszystkich swoim nietypowym zachowaniem.

Los splata ich ścieżki w zaskakujący sposób. On pomaga jej otworzyć się na uczucia, a ona wspiera go w walce z demonami przeszłości.

Elle zaczyna się zastanawiać, czy ich spotkanie na pewno było przypadkowe. I czy to możliwe, że William zna prawdę o najtrudniejszym okresie w jej życiu.

Czy rodzące się uczucie da im szansę na nowy początek?

Ulica Noel to pełna ciepła i wzruszeń opowieść o trudach samotności
i powracającej nadziei. Piękna lekcja na święta o tym, że wszystko, co dajemy innym, do nas wraca.


„Seria z Noel”

Słowo „Noel” pochodzi z łaciny i oznacza „narodzić się”. „Seria
z Noel” to wyjątkowe historie o tym, że w każdym życiu mogą narodzić się miłość i dobro. Wystarczy tylko mocno w to wierzyć.

poniedziałek, 29 listopada 2021

Tomasz Betcher - "Szczęście z piernika"

 



Będąc aktualnie w czasie przeprowadzki, wszystkie moje książki są popakowane i wywiezione. Chwilowo nie mam nowości, chyba, że dojdą nowo zamówione, więc jestem skazana na empikGo. Nie mam w nim dostępu do zbyt wielu świątecznych książek, ale kilka jest. Jedną z nich jest książka "Szczęście z piernika" z 2019 roku. Niestety troszkę trudno czyta się na telefonie, ale jak nie ma innej możliwości to wybiera się i taką. Zawsze to jakaś nowa pozycja do kolekcji :)

Jeśli chodzi o książkę to muszę przyznać, że jest ciekawa. Przewidująca, ale takie są świąteczne, że muszą kończyć się dobrze. Autor opisuje trzy postacie - Kalinę z Torunia i Oliwię i jej ojca Rafała z Gdańska. Ich drogi przecinają się niespodziewanie. 

Gdy Rafał wychodzi po 5 latach z więzienia i wraca do domu swojej matki, zastaje córkę, która pragnie uciec od swojej babci. Ma jej już dość i jej trudnego charakteru. Dziewczyna, która za kilka dni miała mieć "18" doszła do wniosku, że już nie daje rady wytrzymać z babcią i chce wolności, oraz chce poznać dziadków ze strony matki. Niestety wychowywała się bez niej, bo zmarła ona wiele lat temu. Jej ojciec Rafał popadł w kłopoty, będąc młodym mężczyzną kradł samochody i niestety został złapany. Po pięciu latach wychodzi za dobre sprawowanie.

Razem z córką postanawiają odwiedzić grób zmarłej Alicji i dziadków. Ich spotkanie nie wygląda tak jakby chciała tego Oliwia. Niestety jej dziadkowie nadal mają za złe Rafałowi, że "porwał" ich córeczkę i sprawił, że ona urodziła dziecko, a przecież była taka inteligentna i ambitna. Oliwia wypada z ich mieszkania i biegnie przed siebie. W pewnym momencie zderza się z Kaliną wychodzącą z kawiarni.

Kalina jest mieszkanką Torunia od siedmiu lat w związku. Teraz chce otworzyć kawiarnię z piernikami, które sama postanawia wypiekać. A trzeba przyznać, że ma talent do tego. Wszystko byłoby idealne, ale niestety nie może naprawić pieca kaflowego, który w tym miejscu stoi już od ponad 50 lat. Jest stary, ale idealny do wypieków. Gdyby tylko działał. Niestety oprócz braku fachowców, to nie koniec jej problemów. Gdy wraca do domu i zastaje chłopaka z inną kobietą, jej świat rozpada się. Po wielkim wywaleniu go z mieszkania, popada w typową rozpacz. 

I właśnie następnego dnia spotyka się z przyjaciółkami w swojej kawiarni i gdy wieczorem po ich wyjściu, wychodzi już sama, to wpada na nią Oliwka. Ze względu na to, że młodsza z dziewczyn zraniła się upadającą butelką, to starsza zaprasza ją do środka i postanawia opatrzeć ranę. Zaczynają rozmawiać i tak spotyka je Rafał, który wybiegł za córką, ale zgubił ją i dopiero po wielu minutach odnalazł.

Rozmowa początkowo trudna, później robi się co raz bardziej ciekawa. Kilka zdarzeń sprawia, że Rafał naprawia piec i dodatkowo zaczyna się jakaś chemia pomiędzy tą dwójką dorosłych. 

Ale jeśli Kalina dowie się o więzieniu to będzie chciała kontynuować tą znajomość? Nie mówiąc już, że to dwa różne miasta. Czy uda się to jakoś pogodzić? A może były dziewczyny Łukasz będzie chciał do niej wrócić. I co wtedy zrobi Kalina?

Muszę przyznać, że to moja pierwsza długa świąteczna polska książka. Jedyne co czytałam wcześniej to krótkie opowiadania, gdzie byłam zła, że są takie krótkie. 

A tutaj mam pełną książkę, która jest ciekawa i co ważne dobrze napisana. Fajny styl, ciekawa fabuła, no i jeszcze napisana przez mężczyznę. No dobra Richard Paul Evans też pisze piękne książki o miłości i też świąteczne, ale jeśli chodzi o polskich to pierwszy raz się z tym spotkałam. I było to duże, ale pozytywne zaskoczenie.

Czasami fajnie przeczytać coś co nas zaskoczy i to właśnie jest taka historia. Pokazuje ona nie tylko miłość, ale i też tragedię. Pokazuje też, że śmierć innych ma duży wpływ na całą rodzinę. Nie zawsze jest to dobre, gdzie idealnym przykładem jest właśnie matka Rafała. Ale czy tak musi wyglądać życie? A zwłaszcza kto musi cierpieć i dlaczego?

Polecam książkę.

Poniższa notka od wydawcy

Święta o zapachu piernika... Poznaj najbardziej smakowitą świąteczną powieść tego roku!

Szczęście z piernika to historia trojga ludzi, których ścieżki przecinają się w Toruniu tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Kalina to dziewczyna z charakterem, która o piernikach wie wszystko. Rafał próbuje na nowo odnaleźć się w rzeczywistości, za którą przestał nadążać, a wchodząca w dorosłość Oliwia ma nadzieję na lepszą przyszłość. Klimatyczna piernikarnia i jeden z najbardziej tradycyjnych polskich przysmaków – piernik – narobią niezłego zamieszania w życiu bohaterów. Zasypane śniegiem miasto, poruszające serca dźwięki gitary i pachnąca piernikami kawiarnia – czy to dobry przepis, aby zakochać się w Toruniu?

wtorek, 16 listopada 2021

Rebecca Serle - "Moja lista gości"




Dlaczego kupiłam książkę "Moja lista gości"? To proste. Jedna z osób czekających na Sabrinę była Audrey Hepburn, a ja ją uwielbiam. 

Ta książka to również świetny początek na rozpoczęcie maratonu świątecznych powieści. Zaczyna się w grudniu, gdzie restauracje już są ozdobione lampkami. Ale oprócz przystrojonej restauracji nie ma więcej odnośników do świąt.

Ale tak naprawdę w tamtym roku czytałam książkę "Pięć lat z życia Dannie Kohan" i bardzo mi się podobała. Nie tylko fabuła, ale i styl autorki. To jedna z tych książek, które bardzo dobrze czyta, a to jest bardzo ważne.

W tej książce tak naprawdę przewijają się dwie historie: to co było od czasów studiów (jej życie miłosne) i kolacja urodzinowa.

Trzydzieste urodziny to tak naprawdę coś wyjątkowego, to czas przemyśleń i podjęcia czasami jakiś decyzji, to czas gdzie w większości rozliczamy się z przeszłości. Czy nasze marzenia się spełniły, czy udało się nam osiągnąć to co chcieliśmy. To moment wyjątkowy i nie dziwota, że takie są właśnie u Sabriny.

Dawno temu napisała ona listę pięciu osób żywych lub martwych, z którymi chciałaby zjeść kolację. Wśród tych osób znalazł się jej ojciec, były chłopak, wykładowca, Audrey Hepburn, oraz Jessica jej najlepsza przyjaciółka. 

Początkowo jest to troszkę dziwne dla wszystkich, jakby nikt nie wiedział dlaczego tutaj jest. Ale każdy stara się jakaś zacząć. Ważne że mogą jeść i pić. I wyjść do łazienki, lub papierosa. Tak naprawdę to jest jak sen. Gdy Sabrina wchodzi do restauracji i zamiast przyjaciółki są i inni z listy to nie wie co się dzieje. A przecież chociażby jej ojciec nie żyje już od dawna. Nie mówiąc o Audrey. 

Mimo wszystko ta kolacja jest ważna. Rozmowa z ojcem który odszedł do innej i miał z nią dwie córki sprawia, że może coś zmieni. Może ten gniew nie będzie aż taki duży na niego. Ale nie chciałabym za bardzo się o tym rozpisywać. Na pewno pozwoli to dziewczynie inaczej spojrzeć na przeszłość i jej dzieciństwo.

Ważniejsza jest kwestia Tobiasa. Chłopaka. Miłości życia. 

W czasach studenckich Sabrina poznała go na wystawie na plaży gdzie była ze swoją grupa studencką. Po kilku zdaniach była nim zauroczona do tego stopnia, że postanowiła go odnaleźć na jego uczelni. Jego nie było, ale był obraz który kupiła jego autorstwa. Poznała też jego dziewczynę.

I na tym miłość mogłaby się skończyć, ale gdy przeprowadziła się do NY jakimś dziwnym zrządzeniem losu jechali tym samym wagonem pociągu. Ona go poznała, on niestety nie. Szybko zostali parą i ich miłość rozkwitła. 

I tu się zaczyna coś ważnego. Każde z nich uważa, że kocha bardziej. Co zrobili ważniejszego lub co poświęcili dla tej drugiej połówki. To sprawia, że tak jak mówi Jessica 

"Osoba, która uważa, że kocha bardziej, wierzy tez, że daje więcej. A to może prowadzić do niechęci."

I coś w tym jest. Może nie zawsze to mówi się na głos, ale w skrytości później wychodzi to:

- zostawiłem dla Ciebie pracę marzeń 

- miłość do ciebie sprawiła, że nie mam zleceń bo jestem tutaj 

- to ja szukałam Ciebie i odnalazłam

- to ja opłacam wszystko 

- to ja pracuje 

Itd itd 

To nie jest proste i też ich miłość nie jest prosta. Żyją dniem codziennym nie myśląc o przyszłości. Czu to jest dobre? Każdy uważa pewnie inaczej, ale czytając książkę można dostrzec wady ich znajomości, ale i zobaczyć, że się kochają. 

Jak się wszystko kończy i co się dzieje w między czasie to byłby spojler, więc nie napiszę. 

Napiszę jednak, że miłość ma różne oblicza i nie zawsze jest na wieczność. Czasami jedna chwila, moment i zmienia się wszystko. Nie tylko w miłości dwojga ludzi, ale i rodziny czy też przyjaciół.

Co byśmy nie robili i jak bardzo nie kochali to ważne jest pamiętać o tej drugiej osobie. Nawet o przyjaciołach. Może nie jest to pokazane idealnie, ale pamiętajmy też o przyjaciołach. Oni też są ważni w naszym życiu.

Polecam 



Poniższa notka od wydawcy:

Gdybyś mogła zjeść kolację w towarzystwie pięciu dowolnych osób, kogo byś zaprosiła i dlaczego?

Swoje trzydzieste urodziny Sabrina planowała świętować standardowo i bez fajerwerków. Każdego roku razem ze swoją przyjaciółką Jessicą spotykały się na urodzinowej kolacji, na której wspominały studenckie życie, plotkowały i wypijały morze wina. Tak miało być i tym razem…
Kiedy Sabb nieco spóźniona dociera na spotkanie, okazuje się, że przy stole czekają już nieżyjący już od lat ojciec, Audrey Hepburn, wykładowca z czasów studenckich oraz były narzeczony.
Jak to możliwe? Jakim cudem znaleźli się oni przy jednym stole? I kto poradzi sobie z tą niezręczną ciszą?

Moja lista gości to słodko-gorzka opowieść o dorastaniu, trudnych pożegnaniach i o tym, że musimy zrozumieć swoją przeszłość, by otworzyć się na przyszłość.

czwartek, 11 listopada 2021

Katarzyna Bonda - "Nikt nie musi wiedzieć"

 



"Nikt nie musi wiedzieć" to pierwsza książka Katarzyny Bondy, którą mam przyjemność przeczytać. Zaczynam czytać od czwartego tomu cyklu o profilerze Hubercie Meyer. To nie jest ważne, bo mało jest odniesień do wcześniejszych książek i to jest dobre. Można ją przeczytać jako odrębną część.

Tak naprawdę tylko to jest dobre.

Dostałam książkę w prezencie, a jako, że kocham kryminały to przyjęłam ją z chęcią. Do tego to Bonda nasza Polska Królowa Kryminału. Od zawsze chciałam przeczytać coś napisanego przez nią, ale jakoś odkładałam to, bo ma tyle książek, że trudno wybrać coś. Ale jako, że dostałam to się ucieszyłam. 

Niestety czytając już taka nie byłam zadowolona. Miało na to wpływ kilka rzeczy, ale chyba najbardziej to ilość wątków i postaci. Tego było po prostu zbyt dużo, tak jakby Bonda nie mogła zdecydować się na jeden wątek i postanowiła zrobić ich kilka. Przez pierwsze strony gubiłam się i to bardzo. Nie rozumiałam o czym pisze i po co to robi, ledwo zaczęła pierwszy wątek a już przeszła do drugiego. Potem jedna strona i już kolejny trzeci wątek.

A trzeba przyznać, że prolog zaczął się świetnie. Zamek w Mosznej, las, mgła, trup i to było ciekawe, ale zanim autorka do tego doszła to minęło dobrych kilka stron i zdążyłam się zdenerwować z czekania. 

Ale wreszcie zaczął się wątek zamku i morderstwa i to mi się podobało i to chciało się czytać. Mimo, że później wszystkie wątki się połączyły, to jednak jak ktoś zapyta się mnie kto zabijał to nie powiem, a jeśli powiem to nie wiem dlaczego.

Naprawdę średnia książka.

A szkoda. 

Z drugiej strony jak przejrzałam komentarze na LC, to dużo osób miało podobne odczucia, więc tak naprawdę nie mylę się zbytnio.

Czytam dużo książek i przeważnie na jedną książkę nie poświęcam więcej niż tydzień, a tą czytałam trzy tygodnie. Ale jak już zaczęłam to chciałam ją skończyć. Udało się i poczułam ulgę. 

Nie polecam jej, chyba, że jesteście jej fanami to co innego. Ja się zawiodłam.

Poniższa notka od wydawcy

Na tę książkę czekają wszyscy fani Katarzyny Bondy! Najpopularniejsza polska autorka powieści kryminalnych, po niemal 10 latach przerwy, prezentuje kolejną część uwielbianej przez czytelników (i wyczekiwanej!) serii z psychologiem śledczym – Hubertem Meyerem.

Nie spełniły jego fantazji. Zapłaciły krwią.

To będzie najtrudniejsze śledztwo w całej karierze Meyera.

Tylko on, telewizor i bateria tequili. Tak Hubert Meyer postanawia spędzić swój trzynastodniowy urlop. Ten plan się jednak nie powiedzie. Nieznajoma kobieta zaczyna nękać go dziwnymi esemesami, a wkrótce potem niezapowiedzianą wizytę składają mu zaprzyjaźnieni policjanci razem z prokurator Weroniką Rudy. Pół roku wcześniej jeden z funkcjonariuszy zastrzelił Japę, niebezpiecznego gangstera. Żeby ocalić policjanta przed grożącą mu karą, Meyer ma sporządzić ekspertyzę która, skieruje śledztwo na lewe tory. Śmierć Japy zostałaby wtedy uznana za gangsterskie porachunki. Potrzebna jest jednak „przykrywka”, zastępcza sprawa, nad którą śledczy będą oficjalnie pracować.

Wybór pada na morderstwo w Mosznej, gdzie na drodze prowadzącej do zamku porzucono zmasakrowane ciało młodego chłopaka. Kiedy Meyer i Rudy próbują odkryć tożsamość sprawcy, ten dokonuje kolejnych zbrodni. Śledczy przesłuchują kolejnych świadków. Trop wciąż się urywa. Za murami starego zamku aż buzuje od konfliktów. To będzie najtrudniejsze i najbardziej ryzykowne śledztwo w całej karierze Meyera.

sobota, 16 października 2021

Małgorzata Warda - "Ominąć Paryż"

 



Jestem w takcie przeprowadzi pakowania się, więc pakując książki postanowiłam wrócić do kilku z nich i sprawdzić, czy nadal mam takie same wspomnienia o nich.

Ostatnio przeczytałam "Kocham NY" a teraz "Ominąć Paryż" Małgorzaty Wardy. Pamiętam jedną rzecz po przeczytaniu jej, bardzo podobała mi się wtedy książka i styl pisania autorki i pamiętam, że bardzo chciałam cos jej jeszcze przeczytać. Pamiętam również, że w tym 2006 roku oprócz tej mojej książki była tylko książka "Czarodziejka" która w mojej miejscowości nie była dostępna i w empiku również jej nie było. Żałowałam wtedy, że nie dam rady jej przeczytać. Przez długi czas polowałam na nią i niestety.

Teraz wracam do książki "Ominąć Paryż" z nadzieją, że znów mi się będzie podobać tak jak wtedy. Zastanawiam się też co mną kierowało wtedy. Nigdy nie ukrywałam, że w czasach LO czy też studiów nie miałam możliwości finansowych na zakup dużych ilości książek więc wybierałam je starannie. 

Tutaj chyba taką motywacją było to, że książka opowiada o czterech przyjaciółkach. Czyli o czymś co wtedy było dla mnie bardzo ważne. Przyjaźń mimo problemów, nie zawsze jest łatwa i nie zawsze jest obecna. Często po studiach gdy każdy zmienia swój adres, życie, to zapomina się o innych. Ale czasami jedna chwila, jeden moment sprawia, że znów jest jak kiedyś. Czasami wystarczy jeden telefon na kilka miesięcy i człowiek czuje jakby nic się nie zmieniło.

W tej książce są cztery dziewczyny z historią. Mimo, że każda z nich jest inna to łączy je podwórko w Gdyni, gdzie się wychowały. Ich dzieciństwo to były zabawy na podwórku, to czasy czarno-białej telewizji, pisania listów i nie do końca prostego życia. Ale to też czas ich największej przyjaźni. 

Joasia - dziewczyna po przejściach w latach szkolnych zaginęła jej starsza siostra Daria i tak naprawdę do dziś dziewczyna  nie może o tym zapomnieć. Mimo, że jest z Karolem to on nie zna prawdy, ale czuje, że ona ma jakieś tajemnice. Joasia niestety nie chce mu mówić o niczym. To sprawia, że ich życie nie da rady do końca się połączyć. W życiu prywatnym chyba najlepiej z nich wszystkich wyszła. Jest projektantką wnętrz i bardzo dobrze zarabia. 

Aneta - chyba dlatego kupiłam książkę, bo jest moja imienniczka. A to nie zawsze się zdarza, wręcz jest to bardzo rzadkie. Aneta jest artystką, właśnie chce skończyć pracę dyplomową i obronić się w czerwcu tak aby w wakacje na spokojnie wejść w związek małżeński. Jest szczęśliwa z Markiem, czeka na ten czas, ale z drugiej strony na samą myśl Marka na imprezie kawalerskim ma stres i gonitwę myśli, co tam się może stać. Do tego jeszcze koleżanki z pracy, które uważają, że małżeństwo sprawi, że jej kariera artystki zaniknie podając za przykład jedną z dawnych koleżanek. Niby ma wiele przyjaciółek, koleżanek to nie są do końca odpowiednie dla niej.

Magda - ona również jest artystką, maluje obrazy, czasami dostaje zlecenia od Joasi, która prosi ją o jakieś konkretne zamówienia, ale czy da się z tego żyć? Niestety w jej przypadku nie jest to takie proste. Zwłaszcza, że jej Jacek pracuje tylko w teatrze jako aktor. Dziewczyna szuka jeszcze jakiejś dorywczej pracy, nawet jako opiekunka do dziecka. Coś co też jest ważne, to fakt, że Magda ma moc widzenia. Nie zawsze dokładnie wie o co chodzi, ale czytanie z dłoni to pestka, tak jak tarot. Nie jest to coś co robi na co dzień. Po prostu czasami ma sny, lub myśli związane z czymś nowym, starym lub tu i teraz. 

Basia - można powiedzieć, że była najmądrzejsza z nich wszystkich. Skończyła studia i niestety ma problem w znalezieniu pracy. I to duży problem. A CV bardzo dobre. Joasia załatwia jej pracę w luksusowym butiku z obuwiem, ale zazdrość "nowych" koleżanek sprawia, że musi odejść. Chce coś zmienić w swoim życiu, nie tylko sprzątać, prasować i gotować. Czuje się samotna w czterech ścianach, każdego dnia czekając na powrót Patryka z pracy. Miała mieć towarzystwo z pracy Patryka, obiecywał jej to, tak jak i kino, kolacje i wyjścia na miasto, a teraz nie ma nic. Jest sama. Adoptuje więc psa jamnika i nazywa go Kapeć. Jej życie delikatnie zmienia się gdy piętro niżej wprowadza się   artysta Sebastian.

Ta książka po kolei pokazuje ich życie w skrócie ich dzieciństwo, czasy liceum, studia i przede wszystkim skupia się na teraźniejszości. Pokazuje jak starają się żyć, jak uczą się szczęścia i poszukują je. Niestety nie do końca są szczęśliwe co niestety widać. Każda z nich ma swoją historie, swoje problemy. Starają się jednak walczyć.

Teraz gdy czytam książkę po 15 latach to tak sobie myślę, że jedna rzecz się pojawia tutaj, której dawno nie było w książkach. A mianowicie palenie papierosów przez normalnych ludzi np przez Basię. To jest coś co w ostatnich latach odchodzi z mody. Zobaczcie np netflix jak teraz robi swoje seriale, filmy to tam nikt nie pali. Nie chcą zrobić z tego znów mody. Kiedyś firmy produkujące papierowy inwestowały w filmy w zamian za palenie papierosów przez aktorów przed kamerą. Teraz tego nie ma. Nie chcą pokazywać, że młodzi palą, aby młodzież tego też nie robiła. Odchodzi się od tego. A te 15 lat temu to było modne. Ci co palili to byli ci fajni, wyzwoleni, odważni. Przyznam się, że przez ten wątek to troszkę dziwnie się czyta, ale nie ma tych momentów zbyt dużo. Na szczęście. No i to są czasy gdy można było palić wszędzie nawet w restauracjach. Jak można było to wytrzymać? Nie wiem.

Ale to co najzabawniejsze to gada-gadu. Rozmowy i czekanie na odpisanie na GG. Aż miło to się czytało.

Kończąc czytanie książki ma się wrażenie jakby autorka nie skończyła opisywać życia poszczególnych postaci. Mamy cztery dziewczyny, które w czasie pisania zmieniają wiele w swoim życiu, ale nie wiemy tak naprawdę czy to zmienią. Czy ich nowe decyzje, pragnienia dojdą do skutku. Czy będzie coś nowego a może jednak pozostanie po staremu wszystko. Jedynie historia Joasi została zakończona w 99%, a co z resztą? 

Nadal podobał mi się styl autorki. Muszę przyznać, że bardzo prosto czyta się książkę i ona wciąga, ale miała jedną wadę a mianowicie nie wszystko jest opisane chronologicznie. Czasami czytamy, że Aneta jest we Wrocławiu i wraca a kilka stron dalej jedna z dziewczyn mówi, że ona ma do niej przyjechać. I tego jest więcej. To największy minus, ale nie przeszkadza on za bardzo.

Fajnie było wrócić do tej książki.


Poniższa notka od wydawcy.:

"Ominąć Paryż" to przede wszystkim piękna opowieść o przyjaźni, która przetrwała od dzieciństwa do dorosłości. To również frapująca opowieść o miłości i poszukiwaniu szczęścia. Składają się na nią cztery misternie splecione historie, opowiadane przez cztery młode kobiety. Wartka akcja i zaskakujące rozwiązania sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Piękny język, niemal impresjonistyczna łatwość chwytania chwili i oddawanie realiów współczesnej Polski czynią z tej powieści obraz malowany słowem.

wtorek, 5 października 2021

Emma Haughton - "Mrok"


 


Czasami są takie książki, że sam opis sprawia, że nasze nastawienie do danej pozycji jest wielkie i oczekujące. Od momentu gdy wiedziałam, że ją przeczytam czekałam z utęsknieniem na kuriera, tak jak niektórzy na nową torebkę lub sukienkę. Sam opis sprawił, że się dobrze nastawiłam, a to ważne, bo nie będzie to prosta książka. To thriller, a to sprawia, że nie są one proste. Ale warto taką książkę przeczytać po kilku miłych obyczajowych.

Antarktyda.

Stacja badawcza UNA, skupiająca naukowców z całego świata, aby wspomóc badania nad zmianami klimatycznymi i kluczowym wpływem Antarktydy na globalne systemy pogodowe. Potrzebni są tu spece każdego fachu, nie tylko naukowcy - także hydraulicy, elektrycy, inżynierzy, mechanicy, kucharze i rzecz jasna lekarze.

I taką osobą jest główna bohaterka Kate, która ma doświadczenie z zakresu medycyny ratunkowej i podstawowe chirurgiczne. Przyjeżdża ona na rok czasu na stację badawczą na Antarktydę w roli lekarza po śmierci jej poprzednika. Wiemy o niej, że pochodzi z Anglii i w wypadku samochodowym zginął jej narzeczony Ben, a ona sama została ranna. Po wypadku aby zapomnieć pracowała jeszcze więcej niż wcześniej. Zaczęła również zażywać więcej leków, przez co ma problem z tym. Po jakimś czasie chciała uwolnić się od spojrzeń pacjentów, znajomych, rodziny i gdy dostrzegła możliwość zmiany miejsca pracy skorzystała z tego. 

I tak o to wylądowała na Antarktydzie na aż dwanaście miesięcy. 

Jak sobie poradzi w takich trudnych warunkach? To może być trudne. Jeszcze gdy w ciągu dnia wychodzi słońce można jakoś żyć, ale w momencie gdy na cztery miesiące słońce schowa się i nie wyjdzie to każda osoba w stacji staje się inna. A do tego jeszcze każdy z nich przeżywa na swój sposób śmierć jej poprzednika w wypadku na lodowcu. Niestety większość jej nowych kolegów uważa, że wina leży po stronie Alexa bo to on był odpowiedzialny za sprzęt wspinaczkowy. Ale chłopak mówi, że sprawdzał więc dlaczego sprzęt się rozwalił? Czy ktoś to zrobił specjalnie? 

A może to faktycznie nieszczęśliwy wypadek, ale ilość zagadek związanych z tym z dnia na dzień jest co raz większa. I gdy w miarę już każdy godzi się i zaczynają dobrze żyć jedna wypowiedziana niespodzianka w grupie sprawia, że następnego dnia znajdują kolejne ciało. 

Dlaczego ta osoba nie żyje? Czy to samobójstwo? A może upozorował je ktoś, aby tak to wyglądało?

Niestety śmierć nad nimi wisi. Nie jedna a już dwie. Więc czy śmierć była nieszczęśliwym wypadkiem czy też może to zaplanowane morderstwo i jeśli ktoś jest za to odpowiedzialny, to kto to może być? Czy to jedna z tych trzynastu osób? Czy ktoś w bazie zabija?

"Mrok" jest świetnie napisaną książką trzymającą w napięciu do ostatniej chwili. To jedna z tych książek gdzie nie ma czegoś takiego jak odpoczynek na spanie. Tutaj trzeba czytać i czytać. 

Bo warto. Naprawdę.

To książka pokazująca jak funkcjonują ludzie w tak małej zamkniętej grupie, jak również organizm działa w takich warunkach i to jest fajne. Często pokazane jest, czy też opowiedziane jak zachowa się nasz organizm np wystawiony na zbyt długi pobyt na mrozie, albo w ciemności. Pokazują oni również jak kilka liści sałaty może smakować po nie jedzeniu świeżych warzyw i owoców przez kilka miesięcy.

Każdego z nas pewnie fascynuje życie na Antarktydzie, albo na Alasce, albo biegunie północnym i ta książka sprawia, że jedyna rzecz którą chciałabym zobaczyć to zorzę polarną. To tak. Ale to zimno? Do tego perspektywa, że przez 4 miesiące nie przyleci samolot, to już sprawia, że wolę książkę, serial lub dokument.

Ale książkę polecam. Dawno nie czytałam tak dobrego thrillera. 


Poniższa notka od wydawcy

Jeden trup.

Trzynaścioro podejrzanych.

Dwadzieścia cztery godziny zupełnych ciemności.

Brytyjska pisarka debiutuje w roli autorki thrillerów. Historia jest elektryzująca, zapiera dech w piersiach i mrozi krew w żyłach – całkiem dosłownie, bo rzecz dzieje się wśród lodowych bezkresów Antarktydy.

Mroczna atmosfera osaczenia i nieufności wzmagana przez nieprzyjazną, nieubłaganą przyrodę.

Lekarka Kate rzuca wszystko i wyjeżdża na placówkę naukową położoną wśród wiecznych śniegów Antarktydy, by zapomnieć o tym, co ją dręczy. Tymczasem jej nową codziennością staje się klaustrofobiczna groza. Jaki los tak naprawdę spotkał Jeana-Luca, poprzednika Kate? Czy ludzie, z którymi ma spędzić najbliższe miesiące, są tymi, za których się podają? Niedopowiedzenia unoszą się w powietrzu.

Pośród zimowych ciemności i zabójczo niskich temperatur splotą się losy trzynastu osób. A każda z nich skrywa własną tajemnicę. Ktoś tu wie więcej, niż okazuje. Ktoś zachowuje pozory. Aż do samego końca.

Im więcej pytań kobieta zadaje, tym bardziej robi się niebezpiecznie, zarówno dla niej, jak i dla pozostałych członków załogi.

Czy Kate wystarczy odwagi, gdy z mroku wyłoni się morderca?

Lindsey Kelk - "Kocham Nowy Jork"





         KIEDY MASZ ZŁAMANE SERCE I CHCESZ UCIEC NA KONIEC ŚWIATA, WYBIERZ NOWY JORK, BO TAM SPEŁNIĄ SIĘ TWOJE MARZENIA.


Często w kulturze, w filmach, książkach oraz show biznesie mówi się, że Nowy Jork jest miastem gdzie można uciec i tam zacząć  swoje marzenia, plany na życie i znaleźć miłość. To miejsce które przygarnia wszystkich i daje możliwość rozkwitania. Ale czy tak jest naprawdę? Czy Nowy Jork ma tą moc? Czy to miasto naprawdę sprawia, że można zmienić całe swoje życie przyjeżdżając, a może jednak ktoś jest potrzebny do tego? Czy będąc samym w obcym mieście sprawimy, że zmienimy wszystko?

O tym jest ta książka, o zmianie życia przez jedno wydarzenie. Ale już czytając od początku człowiek może zastanowić się czy tak samo by było gdyby nie pierwsza osoba, którą poznała bohaterka książki Angela. Czy gdyby nie ona to tak samo by się zachowała Angela? A może by po jednym dniu wróciła do domu w Londynie. Bo z tego właśnie miasta pochodzi. Do Nowego Jorku przybyła właśnie z Londynu. Ale jak do tego doszło, że przebyła taką drogę? Już Wam mówię. 

Angela, gdy odkrywa na weselu przyjaciółki, że narzeczony ją zdradza i dodatkowo wiedzą też o tym inni znajomi postanawia uciec. Ma tylko trzy warunki:

- musi to być miasto anglojęzyczne

- musi być pełno sklepów 

- najważniejsze musi być daleko od Marka, swojego byłego narzeczonego 

I takim miastem jest Nowy Jork. Zwłaszcza dla dziewczyny z Londynu. Ślub jej przyjaciółki miał być początkiem ustalenia daty jej własnego ślubu, lecz zamiast tego było wielkie rozstanie. Szybka ucieczka z małą torba podróżną i lot samolotem. 

Czy to szczęście czy przypadek, ale pierwszy hotel gdzie zatrzymuje się taksówka to hotel Union przy Union Square Park. Pokój na jedenastym piętrze, długa kąpiel i pakiet powitalny od recepcjonistki Jenny sprawiają, że Angela szybko i spokojnie zasypia. Następny dzień nie będzie jednak leżeniem w łóżku i płakaniem, bo nowa znajoma ma już plan. Jenny Lopez postanawia pomoc zdradzonej dziewczynie i pokazać jej miasto.

Często mówi się, że po rozstaniu kobieta zmienia fryzurę a tutaj mówią na to "Zmyj tego faceta z włosów". I tak o to Angie wychodzi na miasto z nową fryzurą, nowym makijażem i idzie na wielkie zakupy. Bo przecież potrzebuje wszystkiego. Choć moim zdaniem to była przesada jeśli chodzi o te ubrania. Wybrała ich bardzo dużo. I dodatkowo często w książce pojawia się motyw zakupów. A skąd niby ma tyle kasy, zwłaszcza gdy często podkreśla, że wydała już mnóstwo pieniędzy i nie ma z czego płacić za np czynsz czy pokój. A jest wolnym strzelcem i to zawsze narzeczony zarabiał więcej. 

Pod koniec chodzenia po sklepach Jenny zabiera Angelę w jedno miejsce i to muszę wręcz Wam zacytować:

"Ruszyłyśmy przed siebie chodnikiem i po chwili weszłyśmy do parku. Tak pochłaniało mnie oglądanie rzeźb i ludzi, którzy stali w kolejkach, śmiali się i jedli lody, że zauważyłam ją dopiero, kiedy znalazłyśmy się przy ogrodzeniu. Stanęłam jak wryta. Była tam, naprawdę. Największy, najlepszy symbol Nowego Jorku i całej Ameryki. Potężna i dumna strzegła wejścia do zatoki. Statua Wolności.

- Kiedy mierzyłaś ubrania, zastanawiałam się, gdzie powinnyśmy pojechać - Jenny powiedziała cicho - Dokąd, jeśli nie tam, gdzie tysiące ludzi najpierw doświadcza Nowego Jorku. Może to banalne, ale kto lepiej oficjalnie powita cie w tym mieście, jeżeli nie ona?"


To piękny widok widzieć Statuę Wolności. Jest wielka i kiedyś była synonimem nowego życia. Ludzie płynąc statkami i widząc ją cieszyli się bo wiedzieli, że zaraz coś się zmieni, że uda im się stworzyć nowych siebie. Na dole recenzji moje prywatne zdjęcie z NY ze Statuą z 2011 roku, gdy spędziłam w tym mieście 3 dni. I jeszcze kilka innych z tego wypadu. 

Ale wracając do książki to Angela dosyć szybko wróciła do życia dzięki nowym koleżankom, do tego nowe ciuchy i wygląd i miasto sprawiły, że jej życie faktycznie się zmieniło. Jako pisarka książek dla dzieci marzyła o czymś swoim. Dzięki nowej znajomej poznała kolejne kobiety i tak o to dostała możliwość pisania blogu dla internetowego magazynu Look. 

Przygody Angeli w NY to jej blog gdzie opisuje randki, spotkania i jej życie w nowym mieście. 

A jak z życiem miłosnym? Mogę zdradzić jedynie, że pojawiło się w jej życiu dwóch mężczyzn. Dwóch różnych mężczyzn. Bankier i muzyk. Czy któryś skradnie jej serce? A może będą jedynie rozrywka, która pozwoli wrócić jej do randkowania. 

Aby wiedzieć jak to wyglądało dalej to musicie sami przeczytać. 

Sięgnęłam po tę książkę po 12 latach od ostatniego czytania. Jak ją kupiłam po premierze i przeczytałam wtedy w 2009 roku to była to dla mnie świetna książka. Super napisana i super pomysł. Teraz po 12 latach czytam ją i zastanawiam się co ja w niej takiego widziałam. Owszem pomysł i pokazanie NY jest świetne. Ale ten styl pisania... Chyba jednak przyzwyczaiłam się już do innego lepszego stylu. 

Książka jest prosto napisana, ale ma nadal magię miasta. A to miasto, mimo swoich wad ma w sobie magię. Zwłaszcza o północy gdy Times Square nadal tętni życiem.

Fajnie było do niej wrócić. Ale jeśli nie kupiłam drugiej części to wtedy w tamtym momencie pewnie czułam, że nie chce dalej tego czytać. Ale teraz bym się skusiła na kolejny tom :) 


Poniższa notka od wydawcy

Miłość, ślub, szczęście - wszystko było na wyciągnięcie ręki. I w jednej chwili wszystko się zawaliło. Angela ma złamane serce i chce uciec jak najdalej od swojej miłości. Pod wpływem impulsu - bez grosza, bez planów, bez przygotowań - wyjeżdża z Londynu do Nowego Jorku. I okazuje się, że to zupełnie obce miasto to najwspanialsze miejsce, gdzie wszystko się udaje, gdzie po prostu wszystko jest możliwe...










wtorek, 28 września 2021

Anna Chaber - "Zaproś mnie na pumpkin latte"

 




Wrzesień jest takim miesiącem, gdzie człowiek który lubi czytać zastanawia się co teraz, jaka książka? Czy przeczytać jeszcze coś letniego czy może zacząć czytać już zimowe. Nie zawsze uda się kupić jesienną książkę. Ale w tym roku już dwie książki były typowo jesienne. Pierwsza to "Miłość na później" mimo, że kończyła się na święta to miała w sobie jesienny klimacik i druga to właśnie "Zaproś mnie na pumpkin latte". Czy może być coś mniej jesiennego niż pumpkin latte? Ci co chodzą do kawiarni wiedzą, że co raz częściej jest ona serwowana. Oczywiście tak jak w książce ktoś może powiedzieć, że jest to mleko z cynamonem, ale nie, to jest kawa z przyprawami. Czy dobra? To już kto jak woli.

Książka opowiada o dwójce osób z dwóch różnych branż. Paula pracująca w korporacji i barista Greg z kawiarni Seaside Cafe. Każde z nich ma swoją przeszłość nie do końca idealną i miłą, ale starają się jakoś żyć. Paula po śmierci matki musiała chodzić na terapię i w wielu dziedzinach życia musi unikać myślenia o tym co by powiedziała jej matka, która uważała że wszystko co się robi musi być idealne. Greg natomiast jakieś trzy lata wcześniej pochował swoją narzeczoną, która umarła na raka. Teraz gdy w książce mamy październik i miesiąc walki z rakiem piersi to też jest o tym wzmianka. I to jest super. 

Badajmy się!

Paula walczyła o awans, ale niestety znów dostał go ktoś inny, ona może poczekać na styczeń, tak mówi szef, ale przecież on się zmieni i będzie zastępować go jego syn. Czy wtedy się jej uda? Czy nowy szef będzie taki sam, a może gorszy lub lepszy? To się dopiero okaże. Chwilowo dostała zadanie i ma przygotować jesienną imprezę, ale tylko bufet i dekoracje. Nikt z działu nie chce jej pomóc więc wszystko na jej głowie. Ale od czego ma zacząć? Tego nie wie.

W między czasie w kawiarni Seaside Cafe zrywa z nią mężczyzna, z którym kilka razy się umówiła. Świadkiem tego jest Greg, który widząc ją samotną i smutną przy stoliku przynosi babeczkę na koszt firmy i zaczynają rozmawiać. Rozmowa z nim sprawia, że Paula czuje się lepiej. Wychodząc z kawiarni zapomina o apaszce, którą znajduje i zabiera ze sobą Greg, co też sprawia, że mają kolejny powód do spotkania się.

Greg zapomina przy tych rozmowach o zmarłej żonie, ale początkowo nie wie czy jest gotowy znów otworzyć się na kobiety. Bo mimo licznych serwetek z nr telefonów i innych artefaktów od kobiet w kawiarni z żadną nie zamienił więcej niż jaką podać kawę. On również ma marzenia i chciałby otworzyć własną kawiarnię, ale niestety nie będzie świątecznej premii. Dobrze, że jest chociaż konkurs dla baristów. Ale czy tu mu się uda wygrać? 

Sami musicie przeczytać co będzie dalej i jak potoczą się losy Pauli i Grega. Czy będą szczęśliwi, razem? To już od Was zależy, jak przeczytacie to się dowiecie.

Ta książka może wydawać się prosta, bo taka pewnie była w założeniu, ale to co ważne, że jest naprawdę dobrze napisana i jest ciekawa. Jest tutaj poruszonych dużo fajnych wątków tj.: badanie piersi, molestowanie, bezpieczny seks. Może to się wydać dziwne, ale nie zawsze jest to w książkach. 

Bardzo mi się książka spodobała i cieszę się, że ją kupiłam. Wszystko w niej pasuje idealnie.



Poniższa notka pochodzi od wydawcy

Debiutancka powieść laureatki konkursu Jesienny Wieczór!

Modna kawiarnia w centrum miasta zawsze tętni życiem, ale wśród tłumu klientów przystojny barista dostrzega właśnie ją. Dziewczynę, która skrywa sekret.
Paula to perfekcjonistka - całym sercem angażuje się w swoją pracę i liczy na to, że jej starania zostaną docenione, a kariera w korporacji rozkręci się na dobre. Zamiast awansu dostaje jednak zadanie specjalne. Ma zorganizować jesienny event, który będzie sprawdzianem jej kompetencji. Nieco rozżalona, lecz zmotywowana przyjmuje wyzwanie, zagłuszając obawy, jakie budzi w niej wspomnienie z przeszłości.
Greg od dłuższego czasu pracuje w Seaside Cafe, choć tak naprawdę ma już dosyć miejsca, które udaje, że dla wielkich korporacji liczą się nie tylko pieniądze, ale i wyższe idee. Marzenie o otwarciu własnej kawiarni w mieście, które nigdy nie śpi, wydaje mu się jednak nieosiągalne. Mimo obaw mężczyzna wie, że to najwyższy czas, aby ruszyć do przodu. Zwłaszcza wtedy, gdy sprzyjają temu okoliczności...
Zaproś mnie na pumpkin latte to powieść, która kołysze jak szum wielkiego miasta i smakuje niczym najbardziej aromatyczna kawa. Anna Chaber debiutuje historią o bohaterach takich jak my - ambitnych, dynamicznych i nieustannie szukających własnych ścieżek.

sobota, 11 września 2021

Mhairi McFarlane - "Miłość na później"

 



1 września to dzień rozpoczęcia roku szkolnego dla wielu dzieci na świecie, też dla czarodziejów w Hogwarcie. Niestety moja sowa zaginęła jakieś 20 lat temu. Do dziś muszę sobie rekompensować tą stratę w inny sposób. Kupuję książki :)

Tego dnia miała również premiera książki "Miłość na później" - w opisie ma komedia romantyczna. Czy tak jest? Oczywiście, że tak. Ta książka może jest banalna, typowa i wiadomo jak się skończy. Ale gdy przychodzi wrzesień i za oknem robi się szaro i buro to pozostaje nam zapalić świeczkę, zrobić ciepłą herbatkę i przeczytać miłą książkę.

Kupiłam ją przypadkowo - na instagramie pokazała mi się zapowiedź i niebieska okładka i  zwróciłam na nią uwagę. Opis też mnie zachęcił, choć wiedziałam czego oczekiwać i jak się skończy, więc kupiłam. Nie znam autorki a to jest zawsze niespodzianka jak pisze, czy dobrze, czy spodoba mi się jej styl. Ale to co ważne to na stronie empiku co raz częściej jest darmowy fragment i to jest ekstra. Czasami ten rozdział powie czy kupić czy odpuścić. W obyczajowych, czy też romansidłach najważniejszy jest język pisania autorki. A tutaj jest bardzo przyjemny.

Czytając książkę to co mi się spodobało to samo rozstanie pary. Laurie i Dan są razem od liceum, razem mieszkają, razem kupili kamienicę i planują wspólną przyszłość. Może nie ślub, ale myślą o dziecku. Oboje pracują w jednej firmie adwokackiej, ale mają innych szefów dzięki temu nie spotykają się na korytarzu.

Jeśli chodzi o rozstanie ich to fajne jest to, że nie było sytuacji, gdy kobieta przychodzi do domu a tam facet z walizką i wychodzi mówiąc jedynie - to koniec. 

Tutaj była długa rozmowa, oczywiście pytania, krzyki i płacz, ale to trwało. 

Również co jest fajne, że z rozdziału na rozdział zmienili czas o dwa miesiące do przodu i nadal wiemy że Laurie nadal to przeżywa. 

To również czas gdy cała firma dowiaduje się o rozstaniu i pewnego dnia utknęła w windzie z największym flirciarzem i facetem na baby w firmie. Ten moment i drink po wyjściu z windy to pomysł udawania pary z kolegą z pracy Jamie.

Plotki, ploteczki to jest coś czym żyje kancelaria prawnicza w Wielkiej Brytanii. To nie Londyn to Manchester i to też daje klimat fajny dla książki. Wiadomo, że w Londynie inaczej się pracuje tutaj owszem praca jest ważna, ale też pokazane jest, że mają życie jakieś dodatkowe a nie tylko biuro i klienci.

Ale wróćmy jeszcze do mężczyzny z którym Laurie będzie spiskować. Jest to Jamie Carter - prawnik, który co weekend ma inną kobietę, zmienia je co chwilę, ale przychodzi moment gdy chciałby być wspólnikiem a że szefostwo jest starej daty to uważają, że tylko stateczny wierny jednej kobiecie mężczyzna może nim zostać.

I tak o to Laurie i Jamie postanawiają udawać parę.

Każde z nich ma cel. W tym momencie Laurie nadal myśli o powrocie do Dana, a Jamie wiadomo awans. Jest też data końca święta za 6 tygodni. To wtedy Dan powinien wiedzieć czy dostał awans i mogliby się w przyjaźni rozstać. Żadne z nich podejrzewa, że może być coś więcej. Chodzi o fikcje na Facebooku i instagramie. Kilka zdjęć z wyjść na miasto i tyle. Gdy ktoś się pyta tak coś nas łączy.

Wszystkie pięknie ładnie brzmi na piśmie, ale czy tak samo jest w życiu. Czy wszystkie pomysły jakie mamy są w 100% realizowane? Tu już gorzej. 

Oczywiście sama nazwa komedia romantyczna i wiele filmów na ten temat sprawia, że wiemy jak to się skończy. 

I oczywiście będą razem. 

I to jest fajne. Fajnie też się czyta książkę. Jest dużo super dodatków. Ale to już trzeba samemu przeczytać. 

Przyjaciółka głównej bohaterki Emily często mówi :"Co by zrobił twój brat bliźniak?" czy kobieta tak samo postąpi jak mężczyzna. Co facet by zrobił w danym momencie. To jest fajne i czasami się przydaje. Nie mówmy o tym, że kobieta ma przegrana każdą sprawę, ale zobaczmy czy mężczyzna też by tak zrobił lub powiedział.

Był jeden minus, ale to już problem z imieniem Nicole i jej zdrobnieniem, które w książce brzmi Nic. Czasami czytając miałam problem z tym, ale to może tylko z trzy razy.

Polecam książkę z całego serca. 

poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Greta Drawska - "Chichot"

 



"Chichot" to jedna z książek na którą czekałam od jakiegoś czasu. Po pierwszych dwóch tomach o Wandzie Just i Piotrze Dereniu wiedziałam, że to będzie seria genialna i inna od tych jakie są wydawane w Polsce.

We wcześniejszych recenzjach wychwalałam "Rytuał" i "Stos" bo naprawdę były genialne. Były również inne i pokazywały jak naprawdę wygląda praca policjantów i prokuratury. Oczywiście oprócz samych zbrodni były takie normalne. Nie było tam dziwnych metod szukania sprawców, technologii tylko praca ludzi. 

Wiadomo, że i zbrodnie zrobiły klimacik dla książek i sprawiły że chciało się to czytać.

Teraz w trzeciej, ostatniej części znów wracamy do mojej ulubionej dwójki bohaterów. Tym razem umiera sławny polski pisarz Pan Tom. Co dziwne ma kołek w sercu jakby ktoś uważał go za wampira i chciał go zabić w śmierci rytualnej. Wielka posiadłość, kamery, alarm i w środku nieboszczyk. Żona jego w tym czasie była w Szczecinie, ale w ciągu dnia odwiedziło go kilka osób. Czy wśród nich był morderca?

Jeśli chodzi o fabułę to była ciekawa i tak naprawdę nic nie wygląda w niej na proste. Kilka różnych połączeń i zagadek. Nikt ani nic nie jest tutaj przypadkowe, każda jedna nawet najmniejsza wskazówka jest ważna i może naprowadzić na mordercę.

Ale czy książkę czytało się tak jak wcześniejsze? 

Niestety nie.

Coś mi się nie zgadzało, jakby za szybko została napisana i czasami czytając nie wiedziałam o co chodzi. Czasami rozdziały się kończyły i następne mimo, że te same postacie to jakby brakowało jakiegoś przejścia. Czytając miałam wrażenie, jakby była pisana na szybko i nie do końca autorka zostawiła w książce serce i duszę. Dodatkowo to pierwsza książka w której było dużo odnośników do "365 dni", "Rojst", "Władca Pierścieni" i jeszcze wiele innych. Wcześniej tego nie było. 

Książka świetna, ale naprawdę było czegoś zbyt mało.

To co jest świetne to informacja, że będzie ekranizacja książek i już na to czekam. W ostatnim czasie powstaje wiele świetnych seriali robionych przez player na podstawie dobrych polskich książek kryminalnych. Mam nadzieję, że dobrze im to wyjdzie.


Poniższa notka od wydawcy:

Małe miasteczka wszystko mają małe – poza pamięcią.
Wandzie przeszło przez myśl, że gdyby nie zwłoki w kałuży krwi, ten dom byłby idealny. Designerska rezydencja w środku lasu zasługiwała na coś więcej niż protokół z miejsca zbrodni. Dziwna śmierć, jakby sam ją sobie napisał… Popularny, uwielbiany, a jednak anonimowy autor, polski Stephen King dostający milionowe zaliczki.
Dlaczego niedawno interesował się ruinami radzieckiej bazy atomowej w pobliskim lesie? Czego szukał w miastach widmach? Prokurator Wanda Just i podkomisarz Piotr Dereń muszą zajrzeć w epokę, gdy zasieki z drutu kolczastego pilnie strzegły tajemnic, a za zdradę dostawało się bilet w jedną stronę. Oboje aż za dobrze wiedzą, że powtarzane kłamstwo nigdy nie stanie się prawdą.
Trzeci tom cyklu Wanda Just i Piotr Dereń, serii kryminalnej, hipnotyzującej jak True Detective.
Wkrótce ekranizacja!

środa, 14 lipca 2021

Oliver Clements - "Oczy Królowej"

 



Książki historyczne, gdzie w tle prawdziwe wydarzenia są przeplatane z fikcją nie są proste do czytania. Nawet jeśli książka jest dobrze napisana i ciekawa to czasami można pomyśleć, ale czy tak było naprawdę, czy też autor poleciał po całości z fikcją.

Ta książka otwiera serię cyklu: Agenci Korony. To pierwszy tom pokazujący jak to powstało, jak się zaczęło i dlaczego. I kto był pierwszym agentem 007. Ale czy pierwszy tom jest świetny? To już nie jest takie proste. Czytając opis jest wzmianka, że to idealna pozycja dla fanów Dona Browna, a ja go uwielbiam. Czy tak jest? Nie do końca. 

Owszem są tutaj spiski, intrygi, tajemnice. Jest to bardzo dobrze napisane, ale jest to dalekie od Dona Browna, bo to też i inne czasy historii, a to jest duża różnica.

Ta książka opowiada czasy panowania królowej Elżbiety I, a dokładnie to trzy miesiące z 1572 roku. Gdzie we Francji są zamieszki i pierwsze dwa rozdziały pokazują się co się działo w Paryżu i jak Anglicy uciekali. To również moment gdy królowa Szkotów Maria I Stuart jest więziona w Anglii. 

To czasy gdy każdy knuje przeciwko każdemu, są porwania, śmierć, brud i próba zamachu na królową Elżbietę.

Początkowe dwa pierwsze rozdziały sprawiły, że zastanawiałam się czy uda mi się napisać coś dobrego o tej książce, ale im bardziej wgłębiałam się w historię to podobało mi się co raz bardziej.

A w tej książce to co jest najważniejsze to tajemnicze zapiski Da Silvy, tajemniczy dokument mogący odnaleźć drogę morską przez cieśninę Anian. I ten dokument mógł pomóc albo zaszkodzić Anglikom. Niestety osoba której powierzył ją Francis Walsingham została zamordowana w czasie wyjazdu z Paryża. Dokument zaginął i musieli poszukać osobę, która by ją odzyskała, Padło na uczonego Johna Dee. To on musiał odszukać ten dokument i dostarczyć go do Korony. 

Ale czy to się mu udało i co musiał zrobić w trakcie wyprawy to już trzeba samemu przeczytać. Po przeczytaniu książki poszukałam informacji na temat postaci z książki i większość faktycznie istniała, ale czy John Dee był agentem to nie wiem, ale faktycznie był astrologiem królowej. Również Walsingham odegrał dużą rolę w Anglii.




Poniższa notka od wydawcy:

Pierwsza odsłona serii „Agenci Korony”Po stuleciach nieustającej nędzy, prześladowań religijnych i barba-rzyńskich obyczajów Europa wkracza w nowe czasy. Uczeni, filozofowie i poeci wierzą, że będzie to epoka ro-zumu i nadziei dla wszystkich. Niestety Hiszpania nadal poluje na wszystkich, którzy ośmielają się sprzeciwić jej katolickiej ortodoksji. Tylko jeden kraj jest w stanie stawić czoło mrocznym siłom – jest nim Anglia, którą włada młoda i inteligentna królowa. Elżbieta I doskonale wie, że tej wojny nie wygra samym orężem. W tej trudnej sytua-cji powstają tajne służby Jej Wysokości z charyzmatycznym Johnem Dee na czele.

niedziela, 11 lipca 2021

Margarita Montimore - "Oona konta życie"

 



Oona kontra życie to czerwcowa premiera inna niż wszystkie. To książka obyczajowa, która każdym rozdziałem wręcz zaskakuje. Czyta się ją bardzo szybko i ma to coś, co przyciąga i kończąc człowiek zastanawia co będzie się działo dalej.

Oone poznajemy gdy ma 19 lat i za kilka minut ma wybić północ i rozpocząć się Nowy Rok. To czas gdy z jednej strony dziewczyna cieszy się, ale z drugiej zastanawia się nad przyszłością. Co ma zrobić? Czy pojechać w trasę z miłością życia Dale'm, czy też może pojechać do Londynu do szkoły na studia z przyjaciółką. To trudny moment w życiu każdego człowieka, ale dla tak młodej dziewczyny w latach 80 w Nowym Jorku jest jeszcze trudniejszy.

I nadchodzi ten moment, ta chwila gdy Oona wraz z wybiciem północy budzi się będąc o wiele starsza. Nowe miejsce, nowe rzeczy obok, nowe, ale i starsze jej ciało i obcy mężczyzna obok niej. Kenzie bo tak nazywa się młodszy mężczyzna podaje jej list, owszem jej charakter pisma, ale to co jest napisane musi być jakimś snem, żartem, przecież nie mogła obudzić się w wieku 51 lat. To jest niemożliwe jej ciało jest stare, większe i ma zmarszczki. Ale jak? Dopiero widok matki starszej i to o wiele lat sprawia, że zaczyna wierzyć. Pierwsze dni są tragiczne, śmierć najbliższych - poznała tą wiedzę niestety przez kontakt z Internetem i musiała to przepłakać. Potem dzięki pomocy asystenta Kenzie'go zaczyna przyzwyczajać się do tego co się dzieje. Polubiła Internet i możliwość słuchania muzyki a ma do nadrobienia trzydzieści lat. Zaprzyjaźnia się ze swoim asystentem i staje się on jej pomocą w nowym czasie.

Ale przychodzi znów Sylwester.

I znów jest młodsza, ale starsza od swoich 19 lat i niestety z dala od przyjaciół. Poznaje wszystko i wszystkich od nowa. Ten rok to rok zabawy, narkotyków i szaleństwa. Rok zapomnienia.

Kolejne lata to z każdym jest coś nowego, nie będę spojlerować, ale uwierzcie tyle zagadek i wyjaśnień. Jest zdrada, miłość, śmierć i życie. 

Siedem lat tułaczki i poznania Oony w różnych okresach życia. To czas radości i samotności. Oona nie patrzy wstecz i nie szuka już przeszłości a to dlatego, że za pierwszy razem dowiedziała się kiedy umrą jej najbliżsi i nie mogła nic zrobić. Teraz jedynie uczy się segregatora aby wiedzieć w co inwestować, a uwierzcie mi jest czym. Te lata sprawiły, że jest bardzo bogata i wie co będzie zarabiać za dziesięć czy też dwadzieścia lat. Trzeba być w tym cierpliwym.

Warto przeczytać książkę, bo naprawdę jest jedną z ciekawszych pozycji jaką czytałam w ostatnim czasie. Pokazuje ona to co ważne jest w naszym życiu, że powinniśmy zachowywać dobrze rzeczy jakie się nam przytrafiają oraz cieszyć się życiem, bo nigdy nie wiadomo co będzie jutro. Ale i też pokazuje, że przeznaczenia się nie da zmienić. Ma one swoje miejsce w życiu człowieka i nawet jakbyśmy chcieli coś zmienić to się nie uda. Bo tak czy inaczej się one spełni. 

Jedyne co mi nie pasuje to imię bohaterki. Oona jest za bardzo zbliżona do ona, więc pewnie każdy Polak to zrozumie.

Ostatnio mam szczęście trafiać i dostawać książki naprawdę warte uwagi.

Tą polecam

Poniżej mały fragment książki:

"Przyszłość pokazała jej przebłyski tego, co było przed nią, spoilery zawsze jednak niosły ze sobą niespodzianki. Fragmenty obrazów, lecz nigdy całość. I bez względu na to, czy liczyła teraz wewnętrznie dwadzieścia sześć lat, a dziewiętnaście na zewnątrz, wciąż była młoda i miała przed sobą wiele dekad życia, nawet jeśli nie w kolejności.

Oona już zawsze będzie starać się nadać swojemu życiu pewną ciągłość i znaczenie - nie miała wyjścia - ale zamierzała też chwytać wszystkie chwile szczęścia i się nimi cieszyć. Bez względu na kolejność nadchodzących lat nie dało się przechytrzyć ich upływu. Nawet porządek chronologiczny nie gwarantuje bezpieczeństwa. Wszystko, co dobre i tak zawsze się kończy. Cały trik polega na tym, by cieszyć się chwilą, która trwa. Oona wciąż się tego uczyła.

Z każdym przeskokiem, bez względu na rok, miało brakować w jej życiu kogoś ważnego: Dale'a, Madeleine, Kenziego. Każdy rok był słodko-gorzki. Ale to nic.

Złę dni i tak by nadeszły, zawsze przychodzą. Zamierzała jednak kolekcjonować te dobre, niczym światełka, które połączyłaby razem, żeby żarzyły się jasnym blaskiem w jej wspomnieniach, niczym lampki świąteczne w pokoju z lustrami.



Poniższa notka od wydawcy

Wzruszająca opowieść o tym, że warto chwytać dzień, nawet jeśli lata upływają nie po kolei!

Oona Lockhart stoi u progu wspaniałego życia. W nadchodzącym roku rozpocznie studia za granicą lub ruszy w trasę koncertową ze swoim zespołem. Jest zakochana po uszy, a dziś w nocy skończy dziewiętnaście lat. Ale czy na pewno…?

Kiedy odliczanie do nowego roku przeniesie Oonę o trzydzieści dwa lata w przyszłość, rozpocznie się jej nieustająca podróż w czasie.

Wraz z kolejnymi przeskokami w czasie Oona obserwuje, jak zmieniają się moda, muzyka, język, historia… Uczy się nowych słów, poznaje nowe technologie i nowych ludzi. Tak naprawdę wolałaby jednak wrócić do pamiętnego sylwestra i swojego chłopaka. Czy będzie jej dane jeszcze go spotkać?

Łatwiej znieść to wszystko, mając dużo pieniędzy – szkoda tylko, że nie można dzięki nim zatrzymać przemijania. Życie wyzwało Oonę na nierówny pojedynek. Czy bohaterka wyciągnie lekcję ze swojego niezwykłego losu? Czy będzie potrafiła dostrzegać szczęście w drobnych chwilach i cieszyć się nimi, póki trwają?