Jak każdego roku kupiłam książkę Evansa, chociaż co roku mówię sobie, że to ostatni rok. Książka, która została wydana rok temu "Świąteczny Nieznajomy" i z wcześniejszej Trylogii "Tajemnica pod jemiołą" były złe i to bardzo. Bardzo nudne i przewidywalne. Do tego ta miłość była po jednym spojrzeniu i to mi się nie podobało. Za szybko się działo wszystko i nie miało nic takiego, co by przyciągało. Ale tak bardzo przyzwyczaiłam się do jego książek, że co roku kupuję wszystko co wyda.
Ta książka jest inna.
To czasy gdzie historia rozgrywa się w 1975 roku po wojnie w Wietnamie, gdzie zginął mąż głównej bohaterki. Teraz ona sama mieszka w małym miasteczku Mistletoe w Utah że swoim synkiem Dylanem. Jej życie jest samotne, po śmierci męża gdy dowiedziała się ze jest w ciąży musiała wyjechać od rodziny, bo nie mogli oni zaakceptować jej synka. Był czarny, a ona biała. Elle w czasach szkolnych zakochała się w ciemnoskórym chłopaku i po kryjomu wzięli ślub. Owocem ich związku był Dylan. Niestety mąż nie miał możliwości spotkania synka.
Teraz ona sama daleko od rodziny wychowuje jak tylko może syna. Ale nie jest to proste. Nie miała pieniędzy zbyt dużo jak wyjeżdżała, samochód również nie jest w najlepszej kondycji, ale w tym właśnie małym miasteczku spotkała przyjaciół. Jedni dali jej pracę i przyjaźń, a inni po prostu byli. Mimo, że jej syn jest jedyną osobą o innym kolorze skóry to nie odczuwają zbytnio rasizmu.
Aż do pewnego momentu.
Właśnie w 1975 roku jej syn po przyjściu ze szkoły pyta się jej co oznacza bycie Murzynem, bo tak nazwał go kolega że szkoły. Inny moment to pobyt w restauracji i jedna z kobiet mówi: kto wpuścił te osoby. Tak naprawdę to ciężki czas dla rodzin takich jak Elle i jej syn.
To też trudny czas dla samego chłopca, bo nie widzi on osób o takim samym kolorze skóry jak on sam, bo jest to zbyt małe miasteczko. Miłość matki i jego opiekunki sprawiają, że nie odczuwa, że jest inny.
To, że wspominam o tym ma na celu pokazanie głównego plusa książki. To naprawdę inne czasy w jakich pisze autor. To czas gdy Ameryka się zmienia, ale w małych miasteczkach trwa to dłużej.
Wracając do samej historii to poznajemy Elle, gdy znów ma problem z samochodem i musi odwiedzić warsztat. Okazuje się, że potrzeba kilku napraw, które będą dosyć drogie. Nowy pracownik w warsztacie mówi, że zajmie mu to z 2-3 dni. Trzeba zaznaczyć, że ten nowy pracownik to William i jest również czarnoskóry.
Gdy Elle pomogła nowemu pracownikowi w jednym małym problemie, ten odwdzięczył się jej darmową naprawą i ten wątek zmienia wszystko. Chęć podziękowania mu sprawia, że zbliżają się do siebie. Okazuje się po pewnym czasie, że Wiliam był jeńcem wojennym właśnie w Wietnamie i był w niewoli kilka lat. Ma dużo przeżyć i sam mówi, że jest rozbity po tym wszystkim. Jeden moment zbliża tą dwójkę do siebie. W 1975 roku nikt nie wie, że istnieje coś takiego jak zespół stresu pourazowego i że pamięć może przywołać w każdym momencie coś strasznego.
To też właśnie duży plus tej książki. Pokazanie jak osoby wracający z wojny zmagają się z własną psychiką. Koszmary, ich życie na wojnie w tym zabijanie, bycie jeńcem i trudny powrót do życia, to wszystko sprawia, że inaczej patrzymy na książkę.
Sama historia poznania i szybkiej miłości pomiędzy dwoma bohaterami jest typowa dla autora. Bardzo szybko przechodzą oni ze zwykłej znajomości w miłość.
Ale to nie znaczenia. Naprawdę.
Wątki poboczne dają tak dużo dobrego, bo to jest ważne o czym pisze autor, że nie patrzę już, że znów tak szybko się zakochują, tylko myślę, dlaczego ludzie patrzą inaczej na kogoś że względu na kolor skóry.
Książka na wielki plus i cieszę się, że też jest dużo świąt. Oprócz święta dziękczynienia jest też grudzień, są światełka, choinka, jarmark i to mi się podoba. Bardzo. We wcześniejszej książce nie było magii świąt a tutaj jest. I dzięki temu można nią rozpocząć świąteczne czytanie. Gdyby tylko było jej więcej. Niestety znów jest z tych krótszych. pomiędzy rozdziałami puste kartki i duże litery. A szkoda, bo czasami trzy-cztery rozdziały więcej sprawiłyby, że nie byłoby tak szybko wszystko.
Polecam.
Poniższa notka pochodzi od wydawcy:
Czasami potrzeba ciemności, żeby ukazało się nasze światło.
Spotykają się na życiowym zakręcie, kiedy obydwoje stracili już wiarę, że coś dobrego może im się przydarzyć. Elle samotnie wychowuje synka, pracuje na dwie zmiany w przydrożnym barze i ledwo wiąże koniec z końcem. William dopiero co zamieszkał w ich miasteczku i od razu wzbudza zainteresowanie wszystkich swoim nietypowym zachowaniem.
Los splata ich ścieżki w zaskakujący sposób. On pomaga jej otworzyć się na uczucia, a ona wspiera go w walce z demonami przeszłości.
Elle zaczyna się zastanawiać, czy ich spotkanie na pewno było przypadkowe. I czy to możliwe, że William zna prawdę o najtrudniejszym okresie w jej życiu.
Czy rodzące się uczucie da im szansę na nowy początek?
Ulica Noel to pełna ciepła i wzruszeń opowieść o trudach samotności
i powracającej nadziei. Piękna lekcja na święta o tym, że wszystko, co dajemy innym, do nas wraca.
„Seria z Noel”
Słowo „Noel” pochodzi z łaciny i oznacza „narodzić się”. „Seria
z Noel” to wyjątkowe historie o tym, że w każdym życiu mogą narodzić się miłość i dobro. Wystarczy tylko mocno w to wierzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz