Dlaczego kupiłam książkę "Moja lista gości"? To proste. Jedna z osób czekających na Sabrinę była Audrey Hepburn, a ja ją uwielbiam.
Ta książka to również świetny początek na rozpoczęcie maratonu świątecznych powieści. Zaczyna się w grudniu, gdzie restauracje już są ozdobione lampkami. Ale oprócz przystrojonej restauracji nie ma więcej odnośników do świąt.
Ale tak naprawdę w tamtym roku czytałam książkę "Pięć lat z życia Dannie Kohan" i bardzo mi się podobała. Nie tylko fabuła, ale i styl autorki. To jedna z tych książek, które bardzo dobrze czyta, a to jest bardzo ważne.
W tej książce tak naprawdę przewijają się dwie historie: to co było od czasów studiów (jej życie miłosne) i kolacja urodzinowa.
Trzydzieste urodziny to tak naprawdę coś wyjątkowego, to czas przemyśleń i podjęcia czasami jakiś decyzji, to czas gdzie w większości rozliczamy się z przeszłości. Czy nasze marzenia się spełniły, czy udało się nam osiągnąć to co chcieliśmy. To moment wyjątkowy i nie dziwota, że takie są właśnie u Sabriny.
Dawno temu napisała ona listę pięciu osób żywych lub martwych, z którymi chciałaby zjeść kolację. Wśród tych osób znalazł się jej ojciec, były chłopak, wykładowca, Audrey Hepburn, oraz Jessica jej najlepsza przyjaciółka.
Początkowo jest to troszkę dziwne dla wszystkich, jakby nikt nie wiedział dlaczego tutaj jest. Ale każdy stara się jakaś zacząć. Ważne że mogą jeść i pić. I wyjść do łazienki, lub papierosa. Tak naprawdę to jest jak sen. Gdy Sabrina wchodzi do restauracji i zamiast przyjaciółki są i inni z listy to nie wie co się dzieje. A przecież chociażby jej ojciec nie żyje już od dawna. Nie mówiąc o Audrey.
Mimo wszystko ta kolacja jest ważna. Rozmowa z ojcem który odszedł do innej i miał z nią dwie córki sprawia, że może coś zmieni. Może ten gniew nie będzie aż taki duży na niego. Ale nie chciałabym za bardzo się o tym rozpisywać. Na pewno pozwoli to dziewczynie inaczej spojrzeć na przeszłość i jej dzieciństwo.
Ważniejsza jest kwestia Tobiasa. Chłopaka. Miłości życia.
W czasach studenckich Sabrina poznała go na wystawie na plaży gdzie była ze swoją grupa studencką. Po kilku zdaniach była nim zauroczona do tego stopnia, że postanowiła go odnaleźć na jego uczelni. Jego nie było, ale był obraz który kupiła jego autorstwa. Poznała też jego dziewczynę.
I na tym miłość mogłaby się skończyć, ale gdy przeprowadziła się do NY jakimś dziwnym zrządzeniem losu jechali tym samym wagonem pociągu. Ona go poznała, on niestety nie. Szybko zostali parą i ich miłość rozkwitła.
I tu się zaczyna coś ważnego. Każde z nich uważa, że kocha bardziej. Co zrobili ważniejszego lub co poświęcili dla tej drugiej połówki. To sprawia, że tak jak mówi Jessica
"Osoba, która uważa, że kocha bardziej, wierzy tez, że daje więcej. A to może prowadzić do niechęci."
I coś w tym jest. Może nie zawsze to mówi się na głos, ale w skrytości później wychodzi to:
- zostawiłem dla Ciebie pracę marzeń
- miłość do ciebie sprawiła, że nie mam zleceń bo jestem tutaj
- to ja szukałam Ciebie i odnalazłam
- to ja opłacam wszystko
- to ja pracuje
Itd itd
To nie jest proste i też ich miłość nie jest prosta. Żyją dniem codziennym nie myśląc o przyszłości. Czu to jest dobre? Każdy uważa pewnie inaczej, ale czytając książkę można dostrzec wady ich znajomości, ale i zobaczyć, że się kochają.
Jak się wszystko kończy i co się dzieje w między czasie to byłby spojler, więc nie napiszę.
Napiszę jednak, że miłość ma różne oblicza i nie zawsze jest na wieczność. Czasami jedna chwila, moment i zmienia się wszystko. Nie tylko w miłości dwojga ludzi, ale i rodziny czy też przyjaciół.
Co byśmy nie robili i jak bardzo nie kochali to ważne jest pamiętać o tej drugiej osobie. Nawet o przyjaciołach. Może nie jest to pokazane idealnie, ale pamiętajmy też o przyjaciołach. Oni też są ważni w naszym życiu.
Polecam
Poniższa notka od wydawcy:
Gdybyś mogła zjeść kolację w towarzystwie pięciu dowolnych osób, kogo byś zaprosiła i dlaczego?
Swoje trzydzieste urodziny Sabrina planowała świętować standardowo i bez fajerwerków. Każdego roku razem ze swoją przyjaciółką Jessicą spotykały się na urodzinowej kolacji, na której wspominały studenckie życie, plotkowały i wypijały morze wina. Tak miało być i tym razem…
Kiedy Sabb nieco spóźniona dociera na spotkanie, okazuje się, że przy stole czekają już nieżyjący już od lat ojciec, Audrey Hepburn, wykładowca z czasów studenckich oraz były narzeczony.
Jak to możliwe? Jakim cudem znaleźli się oni przy jednym stole? I kto poradzi sobie z tą niezręczną ciszą?
Moja lista gości to słodko-gorzka opowieść o dorastaniu, trudnych pożegnaniach i o tym, że musimy zrozumieć swoją przeszłość, by otworzyć się na przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz