1 września to dzień rozpoczęcia roku szkolnego dla wielu dzieci na świecie, też dla czarodziejów w Hogwarcie. Niestety moja sowa zaginęła jakieś 20 lat temu. Do dziś muszę sobie rekompensować tą stratę w inny sposób. Kupuję książki :)
Tego dnia miała również premiera książki "Miłość na później" - w opisie ma komedia romantyczna. Czy tak jest? Oczywiście, że tak. Ta książka może jest banalna, typowa i wiadomo jak się skończy. Ale gdy przychodzi wrzesień i za oknem robi się szaro i buro to pozostaje nam zapalić świeczkę, zrobić ciepłą herbatkę i przeczytać miłą książkę.
Kupiłam ją przypadkowo - na instagramie pokazała mi się zapowiedź i niebieska okładka i zwróciłam na nią uwagę. Opis też mnie zachęcił, choć wiedziałam czego oczekiwać i jak się skończy, więc kupiłam. Nie znam autorki a to jest zawsze niespodzianka jak pisze, czy dobrze, czy spodoba mi się jej styl. Ale to co ważne to na stronie empiku co raz częściej jest darmowy fragment i to jest ekstra. Czasami ten rozdział powie czy kupić czy odpuścić. W obyczajowych, czy też romansidłach najważniejszy jest język pisania autorki. A tutaj jest bardzo przyjemny.
Czytając książkę to co mi się spodobało to samo rozstanie pary. Laurie i Dan są razem od liceum, razem mieszkają, razem kupili kamienicę i planują wspólną przyszłość. Może nie ślub, ale myślą o dziecku. Oboje pracują w jednej firmie adwokackiej, ale mają innych szefów dzięki temu nie spotykają się na korytarzu.
Jeśli chodzi o rozstanie ich to fajne jest to, że nie było sytuacji, gdy kobieta przychodzi do domu a tam facet z walizką i wychodzi mówiąc jedynie - to koniec.
Tutaj była długa rozmowa, oczywiście pytania, krzyki i płacz, ale to trwało.
Również co jest fajne, że z rozdziału na rozdział zmienili czas o dwa miesiące do przodu i nadal wiemy że Laurie nadal to przeżywa.
To również czas gdy cała firma dowiaduje się o rozstaniu i pewnego dnia utknęła w windzie z największym flirciarzem i facetem na baby w firmie. Ten moment i drink po wyjściu z windy to pomysł udawania pary z kolegą z pracy Jamie.
Plotki, ploteczki to jest coś czym żyje kancelaria prawnicza w Wielkiej Brytanii. To nie Londyn to Manchester i to też daje klimat fajny dla książki. Wiadomo, że w Londynie inaczej się pracuje tutaj owszem praca jest ważna, ale też pokazane jest, że mają życie jakieś dodatkowe a nie tylko biuro i klienci.
Ale wróćmy jeszcze do mężczyzny z którym Laurie będzie spiskować. Jest to Jamie Carter - prawnik, który co weekend ma inną kobietę, zmienia je co chwilę, ale przychodzi moment gdy chciałby być wspólnikiem a że szefostwo jest starej daty to uważają, że tylko stateczny wierny jednej kobiecie mężczyzna może nim zostać.
I tak o to Laurie i Jamie postanawiają udawać parę.
Każde z nich ma cel. W tym momencie Laurie nadal myśli o powrocie do Dana, a Jamie wiadomo awans. Jest też data końca święta za 6 tygodni. To wtedy Dan powinien wiedzieć czy dostał awans i mogliby się w przyjaźni rozstać. Żadne z nich podejrzewa, że może być coś więcej. Chodzi o fikcje na Facebooku i instagramie. Kilka zdjęć z wyjść na miasto i tyle. Gdy ktoś się pyta tak coś nas łączy.
Wszystkie pięknie ładnie brzmi na piśmie, ale czy tak samo jest w życiu. Czy wszystkie pomysły jakie mamy są w 100% realizowane? Tu już gorzej.
Oczywiście sama nazwa komedia romantyczna i wiele filmów na ten temat sprawia, że wiemy jak to się skończy.
I oczywiście będą razem.
I to jest fajne. Fajnie też się czyta książkę. Jest dużo super dodatków. Ale to już trzeba samemu przeczytać.
Przyjaciółka głównej bohaterki Emily często mówi :"Co by zrobił twój brat bliźniak?" czy kobieta tak samo postąpi jak mężczyzna. Co facet by zrobił w danym momencie. To jest fajne i czasami się przydaje. Nie mówmy o tym, że kobieta ma przegrana każdą sprawę, ale zobaczmy czy mężczyzna też by tak zrobił lub powiedział.
Był jeden minus, ale to już problem z imieniem Nicole i jej zdrobnieniem, które w książce brzmi Nic. Czasami czytając miałam problem z tym, ale to może tylko z trzy razy.
Polecam książkę z całego serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz