Gdy na okładce widzi się słodkie oczęta pieska, to wiadomo już, że to będzie miła i romantyczna opowieść z takich, które bez problemu można zekranizować na komedię romantyczną. Jeśli to pies ma być powodem i bohaterem, to książka z góry skazana jest na bycie miłą i ciepłą opowieścią.
I tak jest w tym wypadku, może piesek z okładki jest mały, a w książce waży z 50 kg, ale jest pełen energii i jest kochany.
To pies łączy naszych bohaterów.
"Był sobie psiak" to drugi tom z serii Pine Hollow, ale nie trzeba znać pierwszej, żeby tą przeczytać.
Przystojny prawnik Connor po strasznym rozstaniu z narzeczoną przygarnia szczeniaka wilczura. Pies jest jego miłością, ale nie potrafi nauczyć go posłuszeństwa. Prosi o pomoc szaloną Deenie, która jedyna potrafi swoim podejściem ogarnąć jego psa.
Oboje się nie lubią, każde z nich uważa, że to drugie jest złe i inne. Ale to dlatego, że Dennie lubi róż i brokat i ucieka od tego co jest stateczne. Od prawdziwej pracy, zobowiązań, to dziewczyna, która jest wszędzie, która podróżuje i ma swoje zdanie. Connor jest jej przeciwieństwem bo kocha to co ma w planach.
A ma w planach założyć rodzinę, chociażby po to, aby zostać wspólnikiem w firmie.
Dennie pewnego dnia dostaje informacje o szybkim ślubie siostry i potrzebuje partnera i tarczy. Najlepszy jest Connor bo jest tym wszystkim co jest ważne dla jej rodziny.
Dennie proponuje mu pomoc. On idzie z nią, a ona z nim na wszelkie imprezy.
Jak to bywa w takich książkach, szybko zaczynają się przyjaźnić i lubić. Cała opowieść trwa około 5 miesięcy więc jest to idealny czas kiedy coś się rozwija między nimi. Wiadomo co, ale jak to bywa również jest kłótnia, ucieczka finałowa scena w...
I tego gdzie ta scena już nie powiem.
To bardzo miła i przyjemna książka z dużą dawką humoru. Idealna na zimowe wieczory.
Polecam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz