Może pomyślicie, że to głupota, aby po trzydziestce wracać do tej książki, ale ja miałam wielką ochotę na coś co przypomni mi dzieciństwo, co sprawi, że znów można poczuć się małą dziewczynką i przeczytać coś pięknego.
Pewnie nawet nie pomyślałabym o tej książce gdyby nie informacja, że będzie nowe tłumaczenia z nowym tytułem "Anne z Zielonych Szczytów" - podobno najbliższa oryginałowi. Choć tytuł ten budzi wiele kontrowersji.
Ale tak naprawdę czy to będzie Zielony Szczyt czy Zielone Wzgórze to nie ma znaczenia. Ważne jest to co w środku tej powieści. A trzeba przyznać, że to książka pełna nadziei i przyjaźni. Czytając ją teraz w wieku 30 lat widzi się dziewczynkę pełną nadziei na lepsze życie. Szuka ona miłości, domu i przede wszystkim bezpieczeństwa.
Gdy byłam młodsza to ważne były dla mnie jej zabawne historie, a teraz widzę i z chęcią czytam o relacjach. Jak mały całus, przytulenie dziecka wpływa nie tylko na samą Anię, ale i Marylę i Mateusza. Do tego dziewczynka która była uważana troszkę za dziwną okazuje się być lubiana przez rówieśników. A nawet błyszczy wśród rówieśniczek, mimo, że nie ma sukienek z bufiastymi rękawami czy też nie jest klasyczną pięknością. Ma ona w sobie coś co jednoczy ludzi. I albo można ją lubić albo zazdrościć.
Jedną z rzeczy która mnie zaskoczyła to wiek Gilberta, zawsze wiedziałam, że jest starszy, ale teraz dopiero przeczytałam, że ma 14 lat w pierwszej części, a Ania 11 lat. To była dla mnie niespodzianka. Ale miła, dzięki temu można poznać jego charakter i w przyszłości jego nastawienie do świata i życia. To są trzy lata różnicy między nimi, gdzie w tamtych czasach to było dużo.
Tak samo podejście dzieci do życia. Teraz mam wrażenie, jakbym nie myślała o tym wszystkim wcześniej. Dziewczynki czekają na wiek piętnastu lat aby być dorosłą, czy też szesnastu aby móc nosić związane włosy w koku, co jest wyznacznikiem dorosłości. Myśl o pójściu na do liceum jest również nieosiągalna dla wszystkich. Zobaczcie z ich szkoły tylko kilka osób idzie do liceum aby uczyć się. Cztery dziewczynki i dwóch chłopców. Reszta w większości nie może sobie pozwolić. Koszt albo też rodzice nie pozwalają, bo to zbyt dużo nauki nie potrzebnych rzeczy. W większości rodzice wolą aby dzieci pracowały w gospodarstwie i uczyły się jak prowadzić dom.
Czytając teraz miałam żal, że czasy w książce tak szybko mijają, Czasami jeden rok szkolny to jeden albo dwa rozdziały. I dla osób takich jak ja, to zbyt mało.
Ale warto przeczytać ją w dorosłym wieku. Każdy kto zrobi odkryje inną Anię niż czytając ją kiedyś.
Jeśli chodzi o ekranizację to uważam, że warta jest tylko jedna i jedyna z Megan Follows w roli Ani i w roli Gilberta wystąpił już nie żyjący Jonathan Crombie. Tylko ta ekranizacja jest warta oglądania. Może i druga i trzecia część jest zbyt wymyślna ale te filmy mają magię Ani. To co zrobił netflix to katastrofa.
Poniższa notka od wydawcy.
Pełna ciepła powieść Lucy Maud Montgomery o losach osieroconej Ani Shirley, która trafia pod opiekę rodzeństwa Maryli i Mateusza Cuthbertów w Avonlea. Choć niesforna, rudowłosa, obdarzona nietuzinkową wyobraźnią dziewczynka wprowadza w ich spokojnym i monotonnym życiu wiele zamętu, na Zielonym Wzgórzu wraz z nią pojawia się także prawdziwa przyjaźń, szczere przywiązanie i miłość.
Wielu wydawców początkowo odrzuciło tę powieść, ale w końcu doczekała się publikacji i niemal natychmiast stała się bestsellerem. Nic dziwnego, że Mark Twain po przeczytaniu książki nazwał Anię najukochańszym dzieckiem literackim od czasów Alicji w Krainie Czarów. I pozostaje nim do dziś.
Ania z Zielonego Wzgórza to nie tylko klasyka dzieciństwa, ale i doskonała powieść obyczajowa, która wzrusza, rozśmiesza i oczarowuje. Pozwól, by stała się integralną częścią i twoich wspomnień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz